Witam
ponownie po krótkiej przerwie i zapraszam na kolejną recenzję. Dzisiaj
weźmiemy
pod lupę bardzo ciekawie się zapowiadającą nowość – Happy Crack. Piwo
to
powstało w wyniku kolaboracji Pinty i Pracowni Piwa. Jest to Black
Sahti –
Sahti w fińskim stylu uwarzone z użyciem ciemnych słodów. Nigdy takiego
połączenia nie próbowałem, a więc bardzo jestem ciekaw jak to wyszło.
Opinie o
wersji lanej słyszałem różne – dzisiaj udało się zakupić wersję
butelkową i
będę miał okazję wystawić własną opinię. Nie przedłużając – zapraszam
do
lektury!
Piwo
zakupiono w: Strefa Piwa, Kraków ul. Krowoderska w cenie 7,8 zł za
butelkę 0,5l
(bezzwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie (z etykiety):
Styl: Black
Sahti
Ekstrakt:
19,1°
Alkohol: 8%
obj.
Słody: pale
ale, żytni, wędzony jęczmienny, Carafa Special Typ II
Chmiele:
Amarillo
Dodatki:
pędy sosny, owoce jałowca, gałęzie jałowca
Drożdże:
fińskie drożdże piekarskie, prasowane
IBU: brak
danych
Szkło – Teku
Etykieta: No
nie ma co za bardzo opisywać – po prostu czarna naklejka na butelce
(swoją
drogą ciekawy pomysł). Czarna jednak tylko z przodu, z boku znajdziemy
białe
tło, a na nim dokładny skład, informacje o alkoholu i ekstrakcie, loga
Pracowni
oraz Pinty, a także datę ważności i informację, że piwo uwarzone w
browarze na
Jurze w Zawierciu.
Piana:
Nikła, zbudowana z większych pęcherzy. Właściwie od razu opada
pozostawiając
minimalny kożuch. Kolor piaskowy. Średni lacing.
Barwa:
Bardzo ciemnobrunatna. Piwo jest nieprzejrzyste.
Zapach: Z
butelki dominacja aromatu rozpuszczonych w wodzie drożdży piekarskich
(coś jak
zaczyn na ciasto do wypieku chleba), obecne również nuty runa leśnego.
Po
przelaniu do szkła na pierwszym planie nuty przypominające zapach
roztartych w
ręce igieł sosny oraz przyschniętej żywicy na jakimś iglastym drzewie,
czy też
cukierków o smaku leśnym (takich landrynek) – dla kogoś może to być
niezbyt
przyjemny aromat (można go również skojarzyć z kostką leśną do toalety)
– dla
mnie jednak jest dość ciekawy i intrygujący. Do niego dochodzą aromaty
deserowej czekolady , zbóż, spalonego drewna oraz ponownie zaczynu
drożdżowego.
Smak: Na
pierwszym planie ponownie posmak „leśny” w postaci igieł sosnowych i
młodych
szyszek sosny pokrytych żywicą. Jest on dosyć słodki (piwo momentami
sprawia
wrażenie „likierowego”). Tym razem jest też wyraźna nuta roztartego w
moździerzu owocu jałowca. Wyczuwalne także lekkie nuty zbóż (jest taka
„pełnia”
wnoszona przez żytni słód) oraz deserowa czekolada dająca wrażenie
lekkiej
goryczki i tworząca bardzo dziwną (acz intrygującą) całość. Na finiszu
mamy
lekką kwasowość oraz pozostający na języku, gorzkawy posmak
„iglasto-czekoladowy”.
Piwo jest bardzo nisko nasycone i sprawia wrażenie „oleistego” – stąd
pijalność
jest średnia. Alkohol niewyczuwalny w smaku i aromacie.
Podsumowanie:
Bardzo dziwne i niespotykane piwo. Na pewno nie jest to trunek na
gorące lato –
bardziej by podchodził w zimny, deszczowy, jesienny wieczór. Podsumowując odczucia, powiedziałbym krótko:
czekoladowy las i piekarnia. Zdaję sobie sprawę, że Happy Crack będzie
miał
zarówno zwolenników, jak i wrogów, bo z pewnością nie jest to piwo,
które
każdemu będzie odpowiadać. Fani leśnych (takich prawdziwych, dzikich)
nut
aromatycznych i smakowych powinni jednak być zadowoleni – ja do takich
należę i
piwo mi smakowało (nie jest rewelacyjne, ale ciekawe i odważne).
Zdecydowanie
polecam spróbować i wyrobić sobie własną opinię. Ode mnie Happy Crack
dostanie
ocenę 7/10.
Pozdrawiam,
Łukasz.
P.S Ja
również będę obecny na otwarciu Tap House w Krakowie (jako gość, Michał
pracuje
tam za barem) – zapraszam więc chętnych na chwilkę pogawędki przy
dobrym (18
rodzajów z Pracowni!) piwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz