Łączna liczba wyświetleń

sobota, 31 maja 2014

Mięśnie to nie wszystko?!- Crazy Mike, Alebrowar

Dzisiaj recenzja wyczekiwanej nowości od AleBrowaru – świeżutka (zarówno recenzja, jak i piwo), bo w dzień jej premiery. Crazy Mike ma być z założenia Imperial India Pale Ale dla prawdziwych hopheadów (nowa akcja AleBrowaru z ha sztagiem #jestemhopheadem i zmiana loga – po więcej informacji zapraszam na fanpage chłopaków). Kontraktowcy z Gościszewa pokazali już niejednokrotnie, że na chmieleniu się znają. Mike obiecuje mi coś więcej - totalne skopanie dupska chmielem – sprawdźmy, czy faktycznie rozwali mnie na łopatki, czy może są to tylko butne przechwałki. Zapraszam do lektury!

Piwo zakupiono w: Strefa Piwa, Kraków ul. Krowoderska w cenie 8,3 zł za butelkę 0,5l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety):
Styl: Double India Pale Ale
Ekstrakt: 20°
Alkohol: 9% obj.
Słody: pale ale, pszeniczny, wiedeński, Carapils, zakwaszający
Chmiele: Cascade, Citra, Chinook, Centennial, Columbus
Drożdże: Safale US-05
Dodatki: Candi White Sugar
IBU: 100

Szkło – Snifter


Etykieta: Stylistyka znana już z AleBrowaru. Tym razem kolorystyka a’la flaga amerykańska (biało-czerwono-niebieska). Z przodu tytułowy mike – obrośnięty, napinający się, aż mu oczka wylazły koleś który próbuje nas postraszyć. Do tego nazwa i styl piwa, informacja o ekstrakcie, alkoholu i poziomie goryczki. Na kontrze dokładny skład, historyjka o piwie, kontakt do browaru oraz data ważności. Krawatka z nowym logo – AleBrowar Hop Heads of Poland. Kapsel czarny, z logo.

Piana: Średniowysoka i dosyć szybko opada pozostawiając niski kożuch. Kremowa konsystencja i drobnopęcherzykowa budowa (gdzieniegdzie duże pęcherze), tafla w miarę równa. Kolor ecru (prawie biały). Dobry lacing.

Barwa: Bursztyn/herbata. Piwo jest klarowne.

Zapach: Z butelki pierwsze, co poczułem to nuta waty cukrowej skontrowana w momencie mocnym aromatem cytrusów (słodkawe grejpfruty, pomelo). Ze szkła klasyka – cytrusy (ponownie słodkawe), sosnowa żywiczność i lekki kwiatowy aromat. Są też estrowe akcenty słodkich, „kompotowych” owoców. Słody próbują kontrować (w postaci nut cukrowych i toffi) chmiele – ale w snifterze średnio im się to udaje (a po otwarciu ten cukier był bardzo wyraźnie wyczuwalny) – balansu zdecydowanie brak (żywiczność i słodkie cytrusy dominują).

Smak: Na pierwszym planie taka kwiatowo-karmelowa słodycz. Dalej przebijają się chmiele w postaci żywiczności, ziołowości i trawiastości połączonych z nutami gorzkawo-słodkich cytrusów (grejpfruty, limonka) oraz lekkim muśnięciem tropików (w postaci ananasa, marakui). Jest także delikatnie (i dość przyjemnie) gryząca w gardło nuta alkoholowa. Tym razem balans niezły – dość intensywne chmiele współgrają z mocną słodyczą. Goryczka średnia na finiszu – niestety poprzez tą nie do końca mnie satysfakcjonującą goryczkę i sporą słodkość brak efektu „skopania dupska” przez chmiel - szkoda. Nasycenie niskie w kierunku średniego – pijalność wysoka, jak na taki ekstrakt i abv.

Podsumowanie: Crazy Mike obiecywał skopać mi dupsko, a co najwyżej lekko mnie poszturchał. Oczekiwałem bomby – rozwalenia przez potęgę chmieli i goryczki (coś jak w hardcore IPA BrewDoga) – a tego tutaj nie ma - „Michałek” jest mocny, ale w gębie. Jest to po prostu chmielone Ameryką, dobre piwo w stylu IIPA, pozbawione wad, ale także pozbawione tego „kopa”, o którym mówiono. AleBrowar kolejny raz nie zawiódł (ale i tyłka nie urwał) – szalony Mike zasłużył na ocenę 7/10.
Pozdrawiam, Hop Head Łukasz.

Cytrusowy Gaj- Fyr&Flamme, Haandbryggeriet

Witam. Dzisiaj zapraszam Was na podróż do Norwegii. Spotkamy się z dry hopped India Pale Ale z browaru Haandbryggeriet. Chmielony trzema odmianami amerykańskich szyszek. Norwegowie zbierają bardzo dobre opinie, ze swojego doświadczenia też mogę ich tylko chwalić. Miałem ochotę na mocno chmielone IPA więc mam nadzieję, że się nie zawiodę. Oceny na RateBeer są zachęcające. Myślę, że w tym przypadku nie ma mowy o rozczarowaniu. Mam jeszcze kilka piw w kolejce, kupiłem więcej bo w Świecie Piwa były w bardzo dobrej cenie. Sprawdźmy.

Piwo kupiono w Świecie Piwa (Kraków ul Karmelicka) za cenę około 18-20zł/500ml

Podstawowe informacje:
Styl- India Pale Ale
Alkohol- 6,5%
Ekstrakt- Brak informacji
Słody- Brak informacji
Chmiele- Trzy odmiany z USA

Piana- Wysoka, jasna, kremowa. Długo się utrzymuje i oblepia szkło.
Kolor- Pomarańczowy, piwo jest minimalnie mętne.

Szkło- Teku


Etykieta w klasycznym stylu tego browaru. Mamy logo, nazwę piwa oraz styl, w którym zostało uwarzone. Z tyłu znajdziemy krótki opis i podstawowe informacje bez szczegółów. Odklejamy przez wlanie wrzątku do butelki.

Zapach- Potężna dawka cytrusów. Na pierwszym planie mamy duże ilości grejpfruta, pachnie jak wyciśnięty sok. Dostrzegamy też pomarańcze, skórkę cytrynową i mandarynki. Z czasem pojawiają się słodsze akcenty owoców tropikalnych (mango, lychee) Po chwili wchodzi słodowa kontra, chlebowo-karmelowy aromat. Wszystko tworzy bardzo intensywny i klasyczny zapach, jest genialnie, bardzo świeżo i wyraziście.

Smak- Piwo jest dość słodkie (dzięki słodowemu profilowi i owocom typu mango, lychee, ananas) Jest przyjemna ale krótka i niska goryczka. Tutaj tak samo ogrom cytrusów. Czujemy jakbyśmy jedli świeżego grejpfruta, mandarynki. Naprawdę świeżość tego smaku robi wrażenie. Możemy dostrzec też lekką ziołowość, żywiczność, co jest klasyczną cechą w przypadku szyszek z USA. Finisz słodowy (chlebowy) z bardziej wyraźną goryczką, jakby owocowo-trawiastą. Alkohol w ogóle niewyczuwalny. Balans udany chociaż piwo idzie bardziej w kierunku słodszego, słodowego profilu.

Podsumowanie- W moim rankingu jest to TOP 5 stylu India Pale Ale. Zachwyciła mnie intensywność aromatu i smaku, jak świeże owoce. Brakło mi troszkę goryczki ale to już rzecz gustu. Fani bardziej wytrawnych i goryczkowych IPA nie będą zachwyceni ale i tak pewnie będzie im smakować bo to piwo z norweskiego HaandBryggeriet powala swoim charakterem i bogactwem. Potężnie nachmielone, zbalansowane słodami. Tak chyba najlepiej można to określić. Wysoce pijalne, orzeźwiająca jak na 6.5% alkoholu. Polecam wszystkim fanatykom tego typu gatunków. Ten browar jeszcze ani raz mnie nie zawiódł, znają się na tym co robią. Od czasu Executioner IPA z Beer Here nie piłem tak dobrego przedstawiciela tego stylu.

Ocena (1-12)
Wpasowanie się w styl- 10
Intensywność- 11
Wygląd (Piana, kolor, ew. osad)- 11
Ogólne wrażenia- 11

piątek, 30 maja 2014

Udana kolaboracja?- Lublin to Dublin, Pinta & O'hara's

Witam. Dzisiaj zapraszam na recenzję Robust Oatmeal Stout'a, który jest owocem współpracy naszego browaru Pinta i irlandzkiego O'hara's. Oczekiwania mam spore bo jak wiadomo uwielbiam wszystko co ma w nazwie Stout, owsiany to już w ogóle, a do tego ma być "krzepki". Jeżeli wszystko się udało to widzę tutaj naprawdę świetne piwo. Już jakiś czas temu można było napić się lanej wersji, butelki dopiero co zostały wprowadzone na rynek. Wolałem poczekać i na spokojnie w domu przeprowadzić degustację. Przejdźmy do sedna.

Piwo kupiono w Świecie Piwa (Kraków ul Karmelicka) za 12zł/500ml.

Podstawowe informacje:
Styl- Robust Oatmeal Stout
Alkohol- 6,5%
Ekstrakt- 16%
Chmiele- Marynka, Lubelski.
Dodatek płatków owsianych.

Piana- Średnio wysoka, beżowa. Utrzymuje się dość długo i oblepia szkło.
Kolor- Czarny z rubinowymi refleksami

Szkło- Pinta

Etykieta bez jakiś skomplikowanych projektów. Kolorystyka pasująca do stylu. Wszystko przejrzyście i elegancko. Mamy oczywiście logo obu browarów oraz nazwę piwa. Na kontretykiecie dość długi opis w języku angielskim i polskim, niestety zbyt szybko pozbyłem się kontretykiety więc nie doczytałem o słodach.

Zapach- Intensywnie ale przyjemnie kawowo-czekoladowy. Nie jest to aromat jakieś mocnej czarnej kawy, bardziej kojarzy się z czymś delikatnym. W miarę jak piwo się ociepla, dostrzegamy sporo akcentów suszonych owoców oraz trawiastych, czy też ziołowych, pochodzących od naszych polskich odmian chmieli. Ogólnie w tym aspekcie jest bardzo klasycznie, elegancko, nie ma zaskoczenia ale wszystko jest na swoim miejscu. Ja osobiście nie jestem entuzjastą tych odmian szyszek, Stout'a wyobrażam sobie z raczej z angielskimi odmianami, nawet amerykańskimi. Tutaj jednak udało się coś z nich wycisnąć i powstał ciekawy aromat.

Smak- Fajna goryczka, taka jakby czekoladowa, krótka i raczej niska. Po chwili pojawiają się słodsze nuty, coś jak ciasto czekoladowe, posłodzona kawa, jest to wyraźnie wyczuwalne. Piwo jest bardzo gładkie, aksamitne. Płatki owsiane spełniły swoje zadanie w dwustu procentach, za to ogromny plus. Z czasem pokazuje się nam lekka kwaskowatość, ale taka, która jak najbardziej pasuje i nie zabija reszty cech. Finisz lekko goryczkowy, palony z nutą przypominającą ciemny chleb. Dostrzec możemy także lekką kwiatowość, ziołowość. Ogólnie to piwo przechodzi z dość słodkiego w bardziej wytrawne i to mi się podoba. Alkohol absolutnie niewyczuwalny.

Podsumowanie- Świetna kolaboracja, oby więcej piw na takim poziomie. Bardzo wyrazisty Oatmeal Stout, momentami może nieco zbyt ciężki jeżeli ktoś nie lubi słodyczy w piwie. Fani takiego typu gatunków będą z pewnością zadowoleni więc śmiało mogę polecić. Troszkę więcej goryczki może by nie zaszkodziło jednak i tak udało się stosunkowo dużo osiągnąć na tych szyszkach. Balans jest udany, Lublin to Dublin jest wyrazisty ale nie do stopnia, by jakaś jego część dominowała nad resztą,, jak to się często zdarza w piwach tego typu. Dużo razy miałem do czynienia ze Stout'ami, w których kawa przykrywała po prostu wszystko a tutaj udało się osiągnąć równowagę, brawo. Degustacja bardzo przyjemna, jestem w pełni usatysfakcjonowany, noty będą zasłużenie wysokie.

Ocena (1-12)
Wpasowanie się w styl- 10
Intensywność- 11
Wygląd (Piana, kolor, ew. osad)- 10
Ogólne wrażenia- 10

Biegnijcie do sklepów bo warto! Pozdrawiam, Michał.

czwartek, 29 maja 2014

Piwny Panteon- Zeus, browar Olimp

Dzisiaj recenzja nowości od browaru kontraktowego Olimp, której premiera miała miejsce  na urodzinach poznańskiej setki. Zorientowani piwosze pewnie zorientują się po tym pierwszym zdaniu, że chodzi o króla Olimpu – Zeusa, który to jest Imperialną wersją India Pale Ale. Jeżeli chodzi o nasze wcześniejsze doświadczenia z tym browarem, to w pamięć zapadł mi jedynie całkiem fajny Hades (RIS) – pozostałe ich wyroby były baaardzo średnie (a Prometeusz Wet Hopping dla mnie wręcz niepijalny). Opinie na temat Zeusa także nie są zbytnio pochlebne. To wszystko w połączeniu nie napawa mnie optymizmem przed degustacją. No ale nigdy żadnego piwa nie skreślam, ani nie chwalę, póki nie spróbuję – zapraszam zatem do zapoznania się z przebiegiem degustacji!

Piwo zakupiono w: Regionalne Piwa i Alkohole, Kraków ul. Miodowa w cenie ok. 8zł za butelkę 0,5l (zwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety):
Styl: Imperial India Pale Ale
Ekstrakt: 17,5°
Alkohol: 7,5% obj.
Słody: pilzneński, czekoladowy jasny, karmelowy 150
Chmiele: Equinox (Exp666), Zeus, Topaz, Chinook, Cascade
Drożdże: Safale US-05
IBU: 80

Szkło – Shaker


Etykieta: Prosta i trochę toporna. Kolorystyka czarno-niebieskawa. Z przodu nazwa piwa żółtymi, stylizowanymi na „greckie” literami oraz poniżej jego styl, duże logo i nazwa browaru, a także grafika przedstawiająca piorun oraz rzeźbę twarzy tytułowego Zeusa. Z tyłu (fajna) historyjka o Zeusie olimpijskim oraz dokładny (świetnie) skład piwa. Jest też informacja o zagrożeniu dla kobiet w ciąży, kontakt do browaru, w którym Olimp warzy swoje piwa, a także data ważności oraz rekomendowana temperatura serwowania (12 st. C). Kapsel czarny, czysty.

Piana: Dosyć wysoka. Kremowa konsystencja, drobnopęcherzykowa. Opada dość powoli i zostawia całkiem wysoki  (ok. 1cm.) kożuch. Tafla w miarę równa, z pojedynczymi, większymi pęcherzami, tworzącymi efekt „poszarpania”. Kolor jasnobeżowy. Dobry lacing.

Barwa: Bursztynowa/herbaciana. Piwo jest klarowne.

Zapach: Z butelki dominującą nutą jest nuta trawiasto-żywiczna (taka trochę leśna i trochę ziołowa), która przeplata się z ciasteczkowo-zbożowymi aromatami. Po przelaniu do szkła nadal dominują akcenty żywiczno-trawiasto-ziołowe. Są jednak obecne także wytrawne cytrusy (grejpfruty, cytryna) całkiem nieźle skontrowane słodowością w postaci lekkiego karmelu i jakby białej czekolady, a także zbożowych ciastek. Jest też minimalna, estrowa nuta słodkich owoców.

Smak: W smaku dominuje karmelowa słodycz (coś jak toffi, brązowy cukier) oraz wytrawne nuty żywiczno – ziołowe, które przeplatają się ze sobą tworząc fajny balans. Są obecne także grejpfruty i cytryna. Jest również akcent typowy dla słodu pilzneńskiego – charakterystyczna „chlebowa” zbożowość. Finisz stanowi średnia (fajna) goryczka oraz lekka, orzeźwiająca, taka „zbożowo-cytrynowa” kwasowość. Nasycenie średnie – piwo wysoce pijalne -  ale niestety pod koniec degustacji pojawia się lekka nuta alkoholowa na końcu języka. W aromacie był niewyczuwalny.

Podsumowanie: Powiem szczerze, że spodziewałem się klęski, a dostałem całkiem porządne i pozbawione większych wad (poza tym alkoholem, ale tylko pod koniec i nie przeszkadza aż tak bardzo) piwo. Jest pełnia słodowa fajnie kontrowana chmielową świeżością – jednakże, jak na IIPA wydaje mi się zbyt mało intensywne (prędzej powiedziałbym, że to klasyczna IPA). Pomimo tego, jest to najlepszy wyrób Olimpu, jaki degustowałem (na równi z RIS’em – ciężko te gatunki porównywać). Dlatego dostanie wysoką i zasłużoną ocenę 7/10 – nic nie urywa, ale zdecydowanie jest godzien zakupienia i spróbowania – polecam!
Pozdrawiam, Łukasz.

środa, 28 maja 2014

Kapitan Cytrus- Two Captains, Nogne.

Dzisiaj zapraszam na kolejne piwo z paczki otrzymanej od norweskiego Nogne. Two Captains – Double IPA. Piwo zbiera dobre opinie na ratebeer, jest więc na co czekać. Dobra DIPA powinna charakteryzować się potężnym chmielowym aromatem oraz goryczką balansowanymi równie mocną pełnią słodową. Czy kapitanowie wypełnią ten rozkaz? Zapraszam na przelot do krainy piw imperialnych z Nogne!

Piwo zakupiono w: Prezent od browaru Nogne, zapewne kosztuje około 20zł za butelkę 0,5l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety):
Styl: Double (Imperial) India Pale Ale
Ekstrakt: brak danych
Alkohol: 8,5% obj.
Słody: brak danych
Chmiele: brak danych
Drożdże: brak danych (podano jedynie, że drożdże „English Ale”)
IBU: 100

Szkło – Snifter

Etykieta: W stylu znanym z reszty piw Nogne. Tym razem w kolorystyce biało-szarej. Z przodu pomarańczowe logo browaru oraz grafika przedstawiająca dwa samoloty (owi kapitanowie są kapitanami samolotów). Z boku nazwa piwa, krótka historyjka o genezie jego powstania (w językach norweskim i angielskim), przybliżony skład, daty rozlewu i ważności oraz numer warki. Kapsel czarny, ze srebrnym logo Nogne.

Piana: Średniowysoka, dość szybko opada. Pozostawia ładny kożuch. Kolor ecru. Średniopęcherzykowa z pojedynczymi, większymi pęcherzami. Lacing średni.

Barwa: Pomarańczowa/jasny bursztyn. Piwo jest lekko opalizujące.

Zapach: Z butelki wyraźny zapach cytrusów. Po przelaniu do szkła dominującą nutą jest skórka limonki. Dalej ujawnia się trawa cytrynowa, mandarynki, grejpfruty, cytryna i lekka, sosnowa żywiczność, a także lekka trawiasta kwiatowość. Jest też słodkawa owocowość i delikatny aromat toffi oraz nuta słodkich ciastek.

Smak: Dominuje owocowo-cukrowa słodycz i nuty słodkich cytrusów (grejpfruty, pomelo, limonka). Dalej pojawia się lekka żywiczność i trawiastość oraz ciastkowo-cynamonowa słodycz. Piwo jest dość jednowymiarowe w smaku – ale to tutaj absolutnie nie jest wadą. Są także lekko rozgrzewające akcenty estrowe. Balans świetny, chmiele idealnie współgrają ze słodowością. Finisz stanowi średnia, żywiczna i minimalnie gryząca w język goryczka oraz nadal słodka owocowość. Nasycenie średnie – pijalność wysoka.

Podsumowanie: Kolejne bardzo dobre piwo od Nogne. To propozycja dla miłośników mocno słodowych piw skontrowanych znaczną chmielowością i goryczką. Tak właśnie powinna smakować prawdziwa IIPA – uderzać wszystkie zmysły pełnią słodową i chmielową świeżością. Jeżeli miałbym szukać wad, to zaliczyłbym tutaj momentami zbyt mocną, nawet lekko landrynkowo-cukierkową pełnię słodową (chwilami chmiele nie dają rady jej skontrować). Pomimo tego jest to zdecydowanie warta uwagi propozycja norweskiego Nogne i mogę śmiało polecić ją każdemu fanowi stylu (i nie tylko). Zasłużona, wysoka nota 8/10.
Pozdrawiam, Łukasz.

Czy lager da się lubić?- Oki Doki, Pinta

Witam. Dzisiaj miałem ochotę na coś lekkiego i akurat nowozelandzki lager Oki Doki pojawił się w krakowskich sklepach. Jestem ciekaw czy Pinta wyciągnęła z tego stylu coś ciekawego. Od razu mówię, że nie jestem fanem tego gatunku, chociaż z takimi chmielami mogło się udać. Łukasz próbował wersji lanej podczas WDFP i nawet mu pasowała. Zobaczymy co chłopaki mają do zaoferowania.

Piwo kupiono w Świecie Piwa (Kraków ul Karmelicka) za około 6zł/500ml

Podstawowe informacje:
Styl- New Zealand Lager
Alkohol- 4,3%
Ekstrakt- 11,5%
Słody- Pilzeński, Pale Ale, Pszeniczny jasny, Carapils, Caramunich
Chmiele- Pacific Jade, Pacific Gem, Green Bullet, Waimea, Motueka.
IBU- 39

Piana- Wysoka, kremowa. Dość długo się utrzymuje i lekko oblepia szkło. Bardzo przyjemna, taki a nie inny skład słodów poskutkował.
Kolor- Złoty, piwo jest klarowne.

Szkło- Pinta

Etykieta bardzo mi się podoba. Idealnie pasuje do specyfiki tego piwa. Kolory są bardzo żywe a design od razu sugeruje nam, że jest to propozycja na cieplejsze dni, kiedy potrzebujemy orzeźwienia i ochłody. Mamy oczywiście wszystkie potrzebne informacje, za to od razu brawa dla Pinty. Odklejamy przez wlanie wrzątku do pustej butelki.

Zapach- Pojawia się oczywiście diacetyl ale w tym przypadku jest to dopuszczalne. Mamy także sporo nut słodowych, karmelowych. Cytrusy (grejfprut, skórka cytrynowa) czy minimalny aromat mango ujawnia się po czasie ale jest go raczej mało. Można dostrzec też przyprawowo-kwiatowe akcenty pochodzące od chmieli z NZ. Ogólnie zapach jest bardzo lekki, mało wyrazisty.

Smak- Goryczka fajna, na początku wydaje się krótka, średnio intensywna. Piwo mocno słodowe, sporo akcentów karmelowych, jest pszeniczna gładkość oraz typowo lagerowe posmaki. Z ciekawszych rzeczy, na drugim planie mamy cytrusy i kwiatowo-ziołowy akcent. Jest dosyć słodko, kwaskowatość na niskim poziomie. Na finiszu pojawia się mocna, zalegająca goryczka, która mi osobiście trochę przeszkadzała. Są też karmelowe słody, przyprawy, tzw. "spicy flavour".

Podsumowanie- Oki Doki jest fajnie orzeźwiającym, pijalnym lagerem ale jak na swój gatunek odrobinę za ciężkim. Ilość słodów i chmieli potęguje to uczucie, pije się szybko i przyjemnie ale pod koniec piwo zaczyna już trochę męczyć. Nie ma się tutaj czym zachwycić, wszystkie cechy chmieli z Nowej Zelandii są gdzieś w tle. Mimo wszystko polecam bo jak na lagera to i tak jest bardzo ciekawie. Ciężko chyba wycisnąć więcej przy tego typu wyrobach aczkolwiek wydaje mi się, że wyrazu można by jeszcze trochę dodać. W upalny dzień dobrze się wpasuje, zwłaszcza na plaży! Jakbym miał powiedzieć w kilku słowach to po prostu mamy tu do czynienia z dobrym i prawdziwym lagerem, nie koncerniakiem.
Ocena (1-12)
Wpasowanie się w styl- 10
Intensywność- 7
Wygląd (Piana, kolor, ew. osad)- 10
Ogólne wrażenia- 8

wtorek, 27 maja 2014

Nie samym AIPA człowiek żyje- Colorado Red, Thornbridge.

Dzisiaj wieczorem degustacja wyrobu popularnego (nawet w Polsce), rzemieślniczego browaru Thornbridge. Colorado Red, bo tak nazywa się piwo, którego dotyczy recenzja, jest angielską wariacją na temat American Red Ale (chmielone chmielami z wysp brytyjskich). Spodziewam się więc słodko owocowo-ziołowych nut podpartych solidną podbudową słodową. Jest to pierwsza recenzja trunku z angielskiego Thornbridge’a na blogu – jednakże piliśmy już sporo piw od nich przed jego założeniem. Wild Raven mnie zachwycił i do czasu Black Malts & Body Salts był na pierwszym miejscu u mnie wśród Black IPA, pozostałe też były co najmniej niezłe. Także oczekiwania dość wysokie. Zapraszam do lektury.

Piwo zakupiono w: Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa na stoisku Krainy Piwa w cenie 15zł za butelkę 0,5l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety i Ratebeer):
Styl: English hopped ale (Red Ale)
Ekstrakt: brak danych
Alkohol: 5,9% obj.
Słody: brak danych
Chmiele: Admiral, Bramling Cross, Phoenix, Pilgrim, First Gold
Drożdże: brak danych
IBU: brak danych

Szkło – Nonic

Etykieta: W klasycznym, jakby staro angielskim stylu (takim, jak wszystkie piwa Thornbridge – poza serią Hall). Połyskująca. Tym razem kolorystyka bordowa ze złotą obwódką. Z przodu, znowu tradycyjnie dla tego browaru, grafika przedstawiająca rzeźbę, styl i nazwa piwa oraz info o zawartości alkoholu, nazwa browaru i jego motto: „Innovation, passion, knowledge. Na kontrze historyjka o piwie i browarze oraz przybliżony skład w kilku językach oraz data ważności. Na złotej krawatce czarne logo Thornbridge. Kapsel firmowy, z logo browaru.

Piana: Średniowysoka i o ładnej, równej tafli. Drobnopęcherzykowa, gdzieniegdzie średnie pęcherze. Opada średnio szybko, zostawia kożuch. Kolor ecru. Ładny lacing.

Barwa: Miedzianoczerwona. Piwo jest klarowne.

Zapach: Z butelki wyraźna nuta sosnowo-trawiasto-ziołowa (trochę kwiatowa, lekko słodkawa). Po przelaniu do szkła dominuje nuta słodkiej i aromatycznej mandarynki. Poza tym są lekko pieprzne akcenty przyprawowe (coś jak czerwony pieprz, gałka muszkatołowa), kwiatowa ziołowość, suszone, czy kandyzowane słodkie owoce (morele, papaja, czereśnie) oraz konkretna podbudowa słodowa w postaci nut karmelowych, toffi i delikatnych zbożowych.

Smak: Jest odzwierciedlenie aromatów w smaku. Pierwszy plan gra trawiasta ziołowość i słodkawe, momentami bardzo delikatnie kwaskowe, owocowe (mandarynka, morele, świeże śliwki) nuty. Słody świetnie to kontrują wnosząc lekko słodkie akcenty karmelowe i przypalonego cukru. Jest też przyprawowość. Balans świetny – wszystko dobrze ze sobą współgra. Nasycenie średnie – pijalność bardzo wysoka. Na finiszu lekka goryczka oraz słodkawo-ostra zbożowość. Alkohol w smaku i aromacie niewyczuwalny.

Podsumowanie: Bardzo dobre, smaczne, aromatyczne i sesyjne piwo. Pijalne i przyjemne, szybko znika ze szklanki. Nie jest to może jakaś bomba, ale nawet tego się nie spodziewałem. Są nuty charakterystyczne dla angielskich chmieli (ziołowość, suszone, czy kandyzowane owoce, przyprawowość) oraz mocna kontra słodowa – razem daje to trunek dobrze zbalansowany. Jest tak, jak powinno być i po prostu fajnie – nie trzeba wcale Ameryki, żeby piwo było aromatyczne i ciekawe w smaku. Thornbridge dzisiaj zasłużył w pełni na wysokie 8/10.
Pozdrawiam, Łukasz.

Coś nowego- Oatmeal Ale, Browar Bednary

Witam. Dzisiaj mam wielką przyjemność na spokojnie napić się Oatmeal Ale z browaru Bednary. Ich ekipę poznałem podczas Krakowskiego Festiwalu Piwa, świetni ludzie. Miałem tam okazję pić to piwo w wersji lanej kilka razy. Smakowało mi i dostałem w prezencie od Kuby butelkę Oatmeal oraz Pale Ale więc teraz siadam i próbuję wersji butelkowej :) Nie było ich w ogóle w Krakowie więc tym bardziej jestem rad, że dostałem na spróbowanie. Jest to coś nowego, Oatmeal zawsze kojarzy się ze Stout'em, tutaj mamy gatunek Pale Ale. Chyba pierwszy raz spotkałem się z taką hybrydą. Przechodzimy do sedna.

Podstawowe informacje:
Styl- Oatmeal Pale Ale
Alkohol- 5%
Ekstrakt- 14%
Słody- Pale, Pszeniczny, Pilzneński, Karmelowy
Chmiele- Motueka, Cascade
Dodatek płatków owsianych (10%)

Piana- Wysoka, kremowa. Fajnie oblepia szkło i dość długo się utrzymuje.
Kolor- Lekko ciemny bursztyn, piwo jest minimalnie mętne.

Szkło- Teku

Etykieta bez żadnych wymysłów. Po prostu logo, nazwa piwa oraz styl, w którym zostało uwarzone. Mamy podstawowe informacje, krótki opis. Odklejamy przez wlanie wrzątku do butelki, po paru sekundach nie ma z tym problemu.

Zapach- Od razu dostrzegamy przyjemny aromat chmieli amerykańskich w postaci grejpfruta, skórki cytrynowej, żywiczno-sosnowych nut. Po chwili pojawia się też akcent tropikalnych owoców (słodkie mango) Po dłuższym czasie możemy wyczuć nuty słodowe (karmel) i kwiatowe, te drugie pochodzą zapewne od chmielu Motueka. Ogólnie jest bardzo przyjemnie, aromat nie jest jakiś mega intensywny ale całkiem dobrze się prezentuje.

Smak- Na początku cytrusy i żywiczność w natarciu. Przyjemna, krótka goryczka. Wysycenie dobre, nie przeszkadza w piciu. Piwo bardzo gładkie, na początku lekko wodniste ale gdy osiągnie temperaturę powyżej 10 stopni Celsjusza to jest już w porządku. Pijalność wysoka. Z czasem pojawia się delikatna ziołowość, kwiatowość i mango.Dosyć słodkie nuty. Finisz zdecydowanie słodowy (karmelowa słodycz) z akcentami sosnowymi, kwiatowymi. Alkohol w ogóle niewyczuwalny. Jest też lekka, orzeźwiająca kwaskowatość. Goryczka na całym etapie degustacji niska ale ciekawa.

Podsumowanie- Bardzo pijalne, interesujące piwo z browaru Bednary. Płatki nadały mu fajną gładkość, jest tak jak powinno być. Jak dla mnie goryczka mogłaby być nieco wyższa ale to już zależy od gustu. Motueka nadała mu ciekawy, nowo-zelandzki profil. Piwo dosyć mocno słodowe, chmiele się przebijają ale nie dominują. Dobra propozycja na cieplejsze dni. Cieszę się, że miałem okazję spróbować. Polecam nie pić poniżej 10 stopni bo wtedy nie odkrywa wszystkich swoich cech. Jest to idealna propozycja dla kogoś, kto nie lubi ogromnej goryczki i dominacji szyszek nad słodami. Degustacja jak najbardziej udana i owocna. Do czegoś tam można się przyczepić ale nota będzie zasłużenie wysoka.

Ocena (1-12)
Wpasowanie się w styl- 10
Intensywność- 9
Wygląd (Piana, kolor, ew. osad)- 10
Ogólne wrażenia- 9

Jak tylko macie okazję to próbujcie, po prostu dobre piwo. Pozdrawiam, Michał.

poniedziałek, 26 maja 2014

Inna koncepcja- Fuck Art, This Is Religion, To Ol.

Witam po dłuższej przerwie. Mimo, że to tylko parę dni to dla mnie było sporo czasu bo lubię tutaj pisać codziennie i zamieszczać nowe piwa. Miałem jednak jeszcze ciekawsze zajęcie przy organizacji Krakowskiego Festiwalu Piwa. Poznałem niesamowitych ludzi i sporo się nauczyłem. Fajnie było doradzić kupującym coś, co ich zadowoli. Zabawa była także przednia, po prostu wspaniałe i pracowite cztery dni. Dzisiaj piszę o piwie, które przywiozłem właśnie stamtąd, mianowicie Fuck Art, This Is Religion z duńskiego To Ol. Styl jest strasznie pokręcony: Dubbel with lactic bacteria, aged in sacramental wine for 9 months. Spodziewam się, że mało to będzie miało wspólnego z klasycznym, belgijskim piwem w stylu Dubbel. Myślę tak dlatego, że ten browar przyzwyczaił mnie do niecodziennych rozwiązań, zazwyczaj bardzo udanych. Zobaczymy co mnie zaskoczy.

Podstawowe informacje:
Styl- Dubbel, Belgian Strong Ale
Alkohol- 8%
Dodatek kolendry.
Więcej informacji w sumie nie mamy, tajemnica :)

Piana- Dość wysoka, kremowa, jasna. Oblepia szkło i utrzymuje się przez dłuższą chwilę.
Kolor- Bursztyn z nutą czerwieni

Szkło- Teku

Etykieta klasyczna, czyli jak zwykle nie wiem o co chodzi :D Sami zobaczcie i szukajcie interpretacji. Z tyłu mamy krótki opis oraz skład, bez szczegółów. Odklejamy przez włożenie butelki do wody. Po krótkiej chwili mamy w rękach papierek.

Zapach- Sporo nut czerwonego wina. Typowy dla piw z tymi bakteriami, kwaśny zapach, przypomina ocet winny, skórę) Pojawiają się też nuty estrowe w postaci śliwek. Po jakimś czasie dostrzegamy też lekką ziołowość, przyprawowość i aromaty dębowe, które pochodzą z leżakowania w beczce. Ogólnie jest tak, jak się spodziewałem. Dominuje tutaj właśnie ta kwaśna nuta, chociaż nie tak, by wszystko przykryć więc jest dobrze.

Smak- Spodziewałem się kwasu jak cholera a mam sporą niespodziankę. Jest go bardzo mało. Dobrze wyczuwalne są cechy belgijskiego Dubbel. Pojawia się owocowy, estrowy posmak (banany), przyprawy oraz słodowość (karmel, toffee) Goryczka jest naprawdę świetna. Szlachetna i delikatna, dość krótka. To wszystko kontrowane jest przez nuty czerwonego wina oraz dębowych posmaków. Alkohol doskonale ukryty. Finisz chlebowy (żytni) z nutami karmelowymi, winnymi oraz dębowymi. Ogólnie piwo naprawdę bardzo delikatne, gładkie, niesamowicie pijalne jak na 8% alkoholu.

Podsumowanie- Zupełne zaskoczenie. Nie było kwasu, który oczywiście lubię ale miło, że To Ol poszedł w trochę inną stronę, zachował tutaj sporo cech piwa typu Dubbel, chmielenie także w końcu było delikatne, w ich przypadku to rzadkość. Bardzo dobry wyrób, polecam wszystkim fanom "dziwactw" piwnych. Raczej ciężko go dostać więc jak widzicie na półce to kupujcie. Kolejny raz duński browar pokazał klasę, brawo. Ocenę wystawie ogólną w skali 1-10 bo miałbym tutaj problem z wpasowaniem się w styl, bo ciężko go określić. Daję mocne 8/10. Pozdrawiam, Michał.


Witamy Amerykę- Old Foghorn, Anchor Brewing

Dzisiaj zapraszam na dość znane i wysoko cenione przez ratebeerową społeczność piwo. Anchor Brewing – Old Foghorn. Jest to Ale w stylu Barley Wine. Nie miałem okazji jeszcze degustować piwa z tego browaru – jestem więc bardzo ciekaw, co mają do zaoferowania browarnicy z Anchor. Butelka otrzymana w paczce od Pinty, której zawartość układał Grzegorz Zwierzyna – o jakość więc chyba nie ma się co martwić. Zobaczmy jednak, jak wpasuje się w moje oczekiwania co do BW. Zachęcam do lektury.

Piwo zakupiono w: Nagroda od Pinty – cena zapewne około 15 zł za butelkę 0,355l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety):
Styl: Barley Wine
Ekstrakt: brak danych
Alkohol: 8,8% obj.
Słody: brak danych
Chmiele: brak danych
Drożdże: brak danych
IBU: brak danych

Szkło – Snifter

Etykieta: W klasycznym stylu ze stonowaną kolorystyką. Z przodu nazwa browaru, styl i nazwa piwa oraz grafika przedstawiająca zboże i chmiel. Na kontrze mamy szczątkowe informacje o składzie, zawartość alkoholu, datę ważności oraz kontakt do browaru. Na krawatce znajdziemy opis w jaki sposób piwo zostało uwarzone i czego możemy się po nim spodziewać. Kapsel niebieski, firmowy, ze złotym logo – bardzo ładny, tak jak całe opakowanie (podobają mi się te pękate butelki).

Piana: Dosyć niska i szybko opada, ale zostawia niski kożuch do końca degustacji. Średniopęcherzykowa. Kolor jasnobeżowy. Lacing słaby.

Barwa: Ciemnobursztynowa wpadająca w miedzianą. Piwo jest klarowne.

Zapach: Z butelki mocna nuta palonego cukru i słodkiego syropu cukrowego (czy też klonowego). Po przelaniu do szkła poza wymienionymi pojawiają się akcenty kwiatowe, kandyzowanych owoców (morele, śliwki), słodkich „kompotowych” owoców (truskawki). Są też nuty przejrzałych bananów oraz słodkiego ciasta. Obecny także delikatny i przyjemny alkohol. Aromat wyraźny i bardzo klasyczny.

Smak: Ponownie klasyka gatunku. Jest potężna pełnia słodowa. Nuty cukrowe, karmelowe i słodkich ciastek zbożowych. Oprócz tego obecne słodkie owoce (banany, truskawki) i wyraźne akcenty rodzynek i słodkich, suszonych moreli. Ciekawa, delikatna kontra żywiczna – jednakże bardzo ulotna, zabija ją wszechobecna słodycz. Finisz stanowi minimalny alkohol oraz bardzo, bardzo delikatna kwasowość. Nasycenie średnie – pijalność też (z powodu wypełniającej jamę ustną, „oleistej” słodyczy).

Podsumowanie: Typowy i ortodoksyjny Barley Wine. Jest taki, jakiego można się spodziewać po tym stylu – słodki i likierowy z nutami przesłodzonych owoców. Jedyne, czego mogę się czepić, to prawie kompletny brak podbudowy chmieli (no ale taki styl…), chociaż np. Shipwrecker Circus pomimo słodkości, cechował się fajną, chmielową świeżością. Pomimo tego piwo ma charakter, jest mocne w aromacie i smaku i wysoce (jak na BW) pijalne– a to lubię. Dodatkowo alkohol perfekcyjnie ukryty – jest jedynie jego przyjemny ślad. Wszystko to składa się na wysoką notę 7,5/10.
Pozdrawiam, Łukasz.

Krakowski Festiwal Piwa!

Witam wszystkich. Zapraszam na relację z pierwszego Krakowskiego Festiwalu Piwa. Miałem okazję pracować tam w sklepiku festiwalowym, czasami też lałem piwo jeżeli ekipa potrzebowała pomocy.

Zaczęliśmy w czwartek, czekała na nas ciężka praca. Rozładowanie piw głównie z Belgii, Ameryki, Holandii. Dwie tony, licząc kartony i kegi! Dopadło nas zmęczenie ale wszystko w pozytywnej atmosferze, także daliśmy radę, piękna pogoda nam nie pomagała bo południowe słońce to nie jest przyjaciel przy fizycznej pracy.
Kolejny dzień to oczywiście rozładowanie wszystkiego, wypakowanie na półki. O 15 zaczęliśmy sprzedaż.


Wybór był ogromny. Masa piw z Danii, Holandii, Ameryki, Belgii, Polski, Niemiec, Norwegii. Trafiła się też Pietra z Korsyki oraz francuskie piwo pszeniczne. Klienci byli zdumieni różnorodnością. Dla każdego coś dobrego. Półki uginały się pod ciężarem świetnych piw z różnych zakątków świata.

Tutaj kilka kolejnych zdjęć, które udało mi się zrobić w przerwie:





Lanych piw oczywiście także nie zabrakło. Było wiele ciekawych stoisk oprócz naszego Dorana. Z ciekawych rzeczy to na pewno Reden, Doctor Brew, Ninkasi, kilka czeskich stoisk, Strefa Piwa z lanymi piwami z Pracowni oraz wiele wiele innych.
Atmosfera zarówno w pracy jak i pośród gości była świetna, przyjacielska. Poznałem wielu niesamowitych ludzi, których oczywiście pozdrawiam. Najlepsza ekipa organizacyjna na świecie.
Kto nie mógł się pojawić niech żałuje. Było wiele interesujących premier.
Gastronomia także na wysokim poziomie. Mogliśmy zjeść wiele ciekawych i smacznych potraw.
Praca przy Krakowskim Festiwalu Piwa to było ciekawe doświadczenie i sama przyjemność.
Wieczorem relacja ze strony gościa nie pracownika, czyli Łukasza.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, Michał.

piątek, 23 maja 2014

Hybryda- Ceasar Augustus, Williams Brothers

Dzisiaj kolejna recenzja (jest już kilka na blogu, parę czeka w kolejce) wyrobu ze szkockiego browaru Williams Brothers. Caesar Augustus – bo tak nazywa się to piwo, ma być hybrydą lagera i India Pale Ale. Spieszę z wyjaśnieniem o co chodzi. Lager ponieważ po dwutygodniowej fermentacji piwo jest przetrzymywane w temperaturze zera stopni Celsjusza (lagerowane) przez cztery miesiące. IPA ponieważ w trakcie tegoż procesu piwo „zapoznaje się bliżej” z klasycznymi dla stylu IPA chmielami. Jestem bardzo ciekaw, co z tego wyszło (chciałbym porządnie nachmielonego i pozbawionego niepożądanych aromatów pilsa). Sprawdźmy! Zapraszam do lektury.

Piwo kupiono w: Świat Piwa, Kraków ul. Karmelicka w cenie około 10zł za butelkę 0,5l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie:
Styl: Hybryda Lagera z India Pale Ale
Ekstrakt: brak danych
Alkohol: 4,1% obj.
Słody: brak danych
Chmiele: brak danych
Drożdże: brak danych
IBU: brak danych

Szkło – Shaker

Etykieta: Prosta, bez żadnych udziwnień – przypomina kolorystyką lubuskie IPA (zielono-biało-złota). Z przodu nazwa i logo browaru oraz styl i nazwa piwa. Jest także informacja, że piwo zostało uwarzone w mikrobrowarze. Z tyłu wyjaśnienie, które napisałem we wstępie, a także adres browaru i informacje o składzie (niestety jedynie przybliżone – mogliby chociaż podać odmiany chmieli). Jest też data ważności i ostrzeżenie dla kobiet w ciąży. Kapsel czarny, z logo browaru.

Piana: Biała. Średniopęcherzykowa z pojedynczymi, większymi pęcherzami. Niewysoka i szybko opada. Tafla nierówna, poszarpana. Lacing słaby.

Barwa: Bardzo jasno słomkowa. Piwo jest idealnie klarowne.

Zapach: Z butelki słabe aromaty chmielowe – żywiczność oraz lekka owocowość, co może świadczyć o użyciu amerykańskich chmieli. Po przelaniu do szkła nie czuć właściwie nic – jedynie metaliczno-maślana nuta lagerowa i lekki aromat pieczarek (na szczęście nie przeszkadza zbyt mocno). Chmieli zero. Słabo.

Smak: Ciężko cokolwiek napisać. Trunek jest bardzo wodnisty i poza lekkimi nutami zbożowymi, charakterystycznymi dla pilsów (słód pilzneński), nie ma niczego innego. Finisz to lekka goryczka, taka nijaka. Może, jakby się uprzeć, dostrzeżemy minimalne, ale to minimalne akcenty ziołowe. O balansie ciężko mówić, bo właściwie nie ma co tutaj się wzajemnie balansować. Wad brak, bo i co tu można zepsuć? Nasycenie średnie – pijalność? Piwo wchodzi jak woda.

Podsumowanie: Nie wiem czy takie było zamierzenie, ale Caesar Augustus jest piwem właściwie bez smaku i aromatu. Schłodzony dobrze orzeźwia w upał, ma niską zawartość alkoholu i pije się go szybko. No ale jednak jakiekolwiek aromaty i smaki, charakterystyczne dla IPA winny się tutaj pojawić (nie daje się IPA w nazwie piwa typowo „grillowego”, jakim jest Cezar)– a poza ulotną nutą po otwarciu butelki ich brak. Typowy średniak, ale pijalny. Ocena to 5/10.
Pozdrawiam, Łukasz.

środa, 21 maja 2014

Lekkość, orzeźwienie- Axe Edge, Buxton Brewery.

Dzisiaj kolejne piwo z paczki przysłanej przez Pintę. Mowa o Axe Edge – India Pale Ale z browaru Buxton. Jest to moja druga styczność z tym browarem – pierwszy był Black Rocks – Cascadian Dark Ale. Ratebeerowa społeczność ocenia ten wyrób (Axe Edge) bardzo dobrze – ale porządnie nachmielona, zbalansowana i aromatyczna IPA zawsze się obroni. Sprawdźmy, na drodze degustacji, czy ten trunek faktycznie wraca z tarczą. Zapraszam do lektury.

Piwo zakupiono w: Otrzymano jako nagrodę – cena pewnie około 13 zł za butelkę 0,33l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety):
Styl: India Pale Ale
Ekstrakt: brak danych
Alkohol: 6,8% obj.
Słody: brak danych
Chmiele: brak danych (wiadomo, że angielskie, amerykańskie i nowozelandzkie – ratebeer podaje jednak, że jest Ameryka i nowa zelandia – Citra, Amarillo i Nelson Sauvin)
Drożdże: brak danych
IBU: 73 (tak podaje ratebeer)

Szkło – Teku

Etykieta: Prosta, w kolorze ciemnozielonym. Z przodu grafika przedstawiająca logo browaru otoczone szyszkami chmielu. Poza tym oczywiście nazwa i styl piwa oraz informacja o woltażu. Po bokach to, czego zazwyczaj można się spodziewać: skład (niestety tylko przybliżony), kontakt do browaru oraz krótki opis piwa.

Piana: O kremowej konsystencji, jednakże mocno poszarpana i nieregularna tafla. Pojawiają się zarówno małe, średnie, jak i duże pęcherze. Wysoka, opada i zostawia niski kożuch. Średni lacing. Kolor jasnobeżowy.

Barwa: Herbaciana (jak mocna, czarna herbata z cytryną). Piwo jest mocno mętne i pływają w nim drobinki osadu.

Zapach: Z butelki po prostu uderzenie cytrusów (grejpfruty, pomarańcze, pomelo, mandarynki) w nozdrza – bardzo pożądane w tym stylu. W szkle (Teku było dobrym pomysłem) piwo ujawniło całą gamę pięknych, słodkawych nut owoców tropikalnych (ananas, papaja, marakuja) oraz, jak z butelki, cytrusów. Pojawiają się również delikatne akcenty żywiczne (taka leśna świeżość) oraz ziołowo-kwiatowe – stłumione jednak przez owocowość. Słody również obecne w postaci nut słodkich ciastek, karmelu, toffi oraz minimalnych aromatów ziaren zbóż. Balans w aromacie zdecydowanie w stronę chmieli.

Smak: Dominuje grejpfrutowa (może bardziej jak pomelo) kwaskowo-słodkawa nuta. Pojawiają się również akcenty owoców tropikalnych wyczuwalne tak samo wyraźnie, jak w aromacie, a także lekkie kwiatowe. Tutaj już bardzo dobry balans ze słodowością – karmelowe i zbożowe nuty fajnie przeplatają się ze świeżością wnoszoną przez chmiele. Minusem jest trochę nijaki aftertaste – spowodowany bardzo słabą i ledwie wyczuwalną goryczką (to 73 IBU wg ratebeera to wg mnie ściema) i właściwie niczym poza nią. Nasycenie niskie – pijalnośc bardzo wysoka. Alkohol niewyczuwalny w aromacie i smaku.

Podsumowanie: Bardzo ciekawa propozycja od Buxtona. Trunek o potężnym aromacie owoców i dobrze zbalansowany w smaku, do tego sesyjny i odświeżający. Gdyby nie ta nijaka goryczka i zarazem finisz, to byłby hit. A tak mamy piwo po prostu bardzo dobre. Ocena to 8/10 – zdecydowanie polecam.
Pozdrawiam, Łukasz.

Ogromny progres- Peacemaker, Faktoria

Witam. Dzisiaj oceniam nowość z kontraktowego browaru Faktoria- Peacemaker American India Pale Ale. Opinie zbiera świetne. Przekonam się samemu, czy zasłużone. Do tej pory ich piwa były całkiem dobre ale brakowało im "iskry". Stosunkowo młody browar, ma na swoim koncie dopiero trzy piwa ale rozwija się dosyć szybko i wróżę mu fajną przyszłość. Sprawdźmy Peacemaker'a.

Piwo kupiono w Świecie Piwa (Kraków ul Karmelicka) za około 7zł/500ml

Podstawowe informacje:
Styl- AIPA
Alkohol- 6,5%
Ekstrakt- 15,1%
Słody- Pilzneński, Karmelowy, Monachijski, Pszeniczny
Chmiele- Centennial, Amarillo, Simcoe, Citra, Chinook
IBU- ok. 65

Piana- Wysoka, jasna. Dość długo się utrzymuje, oblepia szkło. Pozostawia minimalną taflę.
Kolor- Bursztyn, piwo jest lekko mętne.

Szkło- Teku festiwalowe

Etykieta w klasycznym już stylu jeżeli chodzi o Faktorię. Mamy dość długą historyjkę na przodzie, oczywiście nazwę piwa oraz styl i logo browaru. Na kontretykiecie znajdziemy wszystkie potrzebne informacje odnośnie składu i tym podobnych rzeczy. Mamy także temperaturę serwowania (7-10 stopni Celsjusza)

Zapach- Bardzo orzeźwiające aromaty cytrusów oraz owoców tropikalnych (mango) Z czasem staje się lekko kwiatowy i do akcji wkraczają bardzo przyjemne nuty słodu karmelowego. Jest świetnie i bardzo klasycznie jeżeli chodzi o ten gatunek. Im cieplejsze, tym więcej uwalnia nut słodowych.

Smak- Tutaj od razu też wspomnę o tym, że jest bardzo świeżo i przyjemnie. Goryczka na początku jest bardzo lekka. Dostrzegamy oczywiście cytrusy, nuty żywiczno-sosnowe jak to przy amerykańskich chmielach bywa. Są bardzo dobrze wyeksponowane. Momentami piwo jest lekko słodkie, czasami delikatnie kwaskowate, po dłuższej chwili minimalnie dominuje słodowy profil (karmelowe słody) Ujawniają się też kwiatowe nuty. Peacemaker jest przyjemnie wysycony, wysoce pijalny i gładki. Finisz bardziej wytrawny, wyraźnie goryczkowy z ziołowymi posmakami.

Podsumowanie- Zdecydowanie najlepsze do tej pory piwo z tego browaru, w ogóle jest to świetna AIPA, bardzo orzeźwiająca i pijalna jak na taki esktrakt, brawo. Faktoria poczyniła ogromny progres i tym wyrobem zdecydowanie pokazali, że zasługują na miejsce w szeregach browarów rzemieślniczych. Degustacja bardzo przyjemna, dużo przyjemności sprawiło mi to piwo, naprawdę. Balans świetny chociaż idzie lekko w kierunku bardziej słodowego ale niektórzy to wolą także to już indywidualna sprawa. Alkohol w ogóle nie wyczuwalny. Finisz fajnie wytrawny, goryczkowy. Co tu więcej dodać, solidne American India Pale Ale. Może jak na takie IBU to można by się spodziewać większej goryczki ale to już piszę tak, żeby się do czegoś przyczepić! :) Ogólnie polecam każdemu, Peacemaker jest świetny, nie zawiedziecie się. Dostaje ode mnie w pełni zasłużone wysokie noty.
Ocena (1-12)
Wpasowanie się w styl- 10
Intensywność- 10
Wygląd (Piana, kolor, ew. osad)- 10
Ogólne wrażenia- 10

Jeżeli tylko macie okazję gdzieś go dostać to się nie wahajcie, najlepsze piwo browaru Faktoria jak do tej pory chociaż pozostałe też miały coś do zaoferowania. Pozdrawiam, Michał.

wtorek, 20 maja 2014

Austria też potrafi- Ond, Bevog.

Dzisiaj mój pierwszy kontakt z austriackim browarem Bevog. Browar ten został wybrany debiutem roku 2013 przez serwis ratebeer.com, co świadczy już o pewnym poziomie ich produktów. Pomimo tego, że całkiem niedawno zaczęli, już są dość utytuowani – bo podobno warzą świetne i nieszablonowe piwa. Ja biorę pod lupę trunek o nazwie Ond – w stylu Smoked Porter. Zapowiada się ciekawie – uwielbiam portery, a i wędzonki lubię – razem mogą stworzyć fajny mariaż. Sprawdzamy, czy tytuły i pozytywne opinie są zasadne! Zapraszam do lektury.

Piwo zakupiono w: Strefa Piwa, Kraków ul. Krowoderska w cenie 9zł za butelkę 0,33l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie:
Styl: Smoked Porter
Ekstrakt: brak danych
Alkohol: 6,3% obj.
Słody: brak danych
Chmiele: brak danych
Drożdże: brak danych
IBU: 43

Szkło – Pokal Stemmed Glass od Bevoga

Etykieta: Jest bardzo fajna i kolorowa. Na przodzie mamy wymyślną grafikę przedstawiającą coś w stylu ośmiornicy z zębami i wyłupiastymi oczami w czerwonej czapce w zielone kropki. Stwór ten pali fajkę stojąc obok jakiejś jaskini. W tle mamy skaliste wybrzeże i pływające po morzu statki. Nie mam pojęcia jak to się ma do piwa, ale jest nietuzinkowe i klimatyczne – dlatego dość dokładnie opisałem. Jest także nazwa i styl piwa. Z boku mamy kontakt do browaru, przybliżony skład, datę ważności oraz informacje o zawartości alkoholu i poziomie goryczki. Jest także czarna krawatka. Kapsel firmowy, z logo Bevoga.

Piana: Niska i średniopęcherzykowa. Dość szybko opada, ale pozostawia niski kożuch. Tafla poszarpana, z pojedynczymi dużymi pęcherzami. Kolor beżowy. Lacing średni.

Barwa: Czarna. Przy dnie szkła pojedyncze, brunatne refleksy. Piwo jest nieprzeniknione.

Zapach: Z butelki wyczuwalna tylko wędzonka w postaci mocno wędzonej naturalnym dymem szynki. Po przelaniu do szkła piwo bardziej się „otwiera” – jest wyraźna gorzka i ciemna czekolada oraz nuty zbożowe w postaci ciemnego chleba pełnoziarnistego. Pojawia się także minimalna paloność i lekkie akcenty „mineralne”. Nuty wędzone oczywiście nadal obecne, jednak dużo słabsze niż po powąchaniu butelki (są wyczuwalne w postaci lekko podwędzanej kiełbasy) – fajnie współgrają z palonością i czekoladowością. Po zamieszaniu trunku w szkle pojawia się mocno przytłumiona przez wędzonkę nuta słodkich owoców (przypominająca wędzone śliwki kalifornijskie, czy morele).

Smak: Dominuje pełnia słodowa w postaci bardzo ciemnego i ciężkiego chleba pełnoziarnistego z akcentami gorzkiej czekolady o dużej zawartości kakao. Jest też wyczuwalna paloność (w postaci przypieczonego chleba, czy mocno palonej kawy ziarnistej). Obecna także minimalna nuta wędzona – na dalszym planie. Nie zabrakło również charakterystycznej dla porterów delikatnej „mineralności”. Finisz to lekka, momentami znaczna (również „porterowa”) kwasowość oraz delikatna, jakby „kakaowo-kawowa” wytrawna goryczka. Jest też lekki posmak alkoholu na końcu języka oraz akcenty tytoniowe. Nasycenie średnie – piwo wysoce pijalne. Smak jak najbardziej bardzo dobry, tylko troszkę zbyt mało wyrazisty.

Podsumowanie: Bardzo porządny debiut Bevoga w moim szkle. Nie żałuję, że wybrałem akurat ten wyrób, gdyż piwo wpasowało się w styl – są charakterystyczne cechy i nuty zarówno porterów, jak i wędzonek. Ond jest dobrze zbalansowany i fajnie pijalny – brakuje mu jednak jakiegoś „pazura” – większej wyrazistości. Nota najbardziej odpowiadająca moim odczuciom to 8/10 – zdecydowanie polecam spróbować – fani porterów (jak i pozostali świadomi piwosze) na pewno nie będą żałować!
Pozdrawiam, Łukasz.

Ratunek na upał- Lady Blanche, Alebrowar

Witam. Dzisiaj mam przyjemność ocenić powrót piwa z Alebrowaru- Lady Blanche. Mamy tutaj do czynienia z Witbier'em, czyli pszenicą "po belgijsku". Ostatni raz było w ofercie dwa lata temu, tak mi się przynajmniej wydaje. Potem wynikały jakieś problemy, warka poszła do wylania, nieważne. Ważne jest to, że dzisiaj trzymam w ręce butelkę świeżego Wita. Lubię ten styl i dzisiaj w Krakowie jest straszny upał więc liczę na porządne orzeźwienie. Zobaczymy co chłopaki przygotowali.

Piwo kupiono w Strefie Piwa (Kraków ul Krowoderska) za około 7zł/500ml

Podstawowe informacje:
Styl- Witbier
Alkohol- 4,7%
Ekstrakt- 12%
Słody- Pszeniczny, pilzneński
Chmiele- Hallertau 
IBU- 15
Dodatki- Niesłodowana pszenica, owies oraz skórka pomarańczy Curacao i indyjska kolendra.

Piana- Bardzo niska, jasna. Szybko opada i nie oblepia szkła. To mnie trochę zawiodło bo po tym gatunku spodziewam się wysokiej, puszystej piany no ale zobaczymy czy nadrobi.
Kolor- Słomkowy, piwo jest mętne

Szkło- Weizen

Etykieta w klasycznym stylu Alebrowaru. Tym razem utrzymana w białych i czarnych kolorach. Mamy wizerunek kobiety z brodą, czyli jest bardzo na czasie! Na kontretykiecie znajdziemy wszystkie potrzebne informacje, to mi się podoba.

Zapach- Na pierwszym planie mamy przyjemny aromat kolendry, lekką pszeniczność. Następnie pojawia się bardziej orzeźwiająca strona w postaci skórki pomarańczowej. Raczej dominuje kolendra, cytrusy są bardziej schowane chociaż po dłuższym czasie i one są bardzo dobrze wyczuwalne, pojawia się też delikatnie słodki, kwiatowy aromat. Ogólnie jest klasycznie, przyjemnie. Pozostaje tylko przejść do jeszcze przyjemniejszej części degustacji.

Smak- Pierwsze co powiem (żeby nie zapomnieć) będzie dotyczyć wysycenia. Za to na wstępie duży plus, jest idealne, nie za małe i niezbyt wysokie. Ostatnio przy piciu Emelisse Wit nagazowanie sprawiało, że po chwili piwo było męczące. Tutaj w tym aspekcie jest okej. Jeżeli chodzi o dostrzegalne cechy to mamy (tak samo jak w aromacie) sporo kolendry. Pszenica nadaje mu fajnej i charakterystycznej gładkości. Ujawniają się też świeże nuty cytrusowe (pomarańcze) Finisz słodowy, kwiatowo-ziołowy. Goryczki oczywiście praktycznie nie ma bo i nie powinno być. Pod koniec staje się lekko kwaskowate.

Podsumowanie- Niesamowicie lekki i orzeźwiający Wit, te dwie cechy od razu predestynują go do bycia na szczycie. Na minus wygląd w szklance, piana była okropna. Aromat i smak jak najbardziej fajny. Nie ma tutaj jakiejś wielkiej intensywności (złośliwy może powiedzieć, że nawet jej brakuje) i bogactwa ale to ma być przyjemne, wysoce pijalne piwo. Na upał naprawdę idealne. Absolutnie nie jest wodniste. Może jeżeli ktoś pije je całkowicie zmrożone to wtedy ma takie uczucie. Musi być schłodzone ale nie do przesady. 7-8 stopni Celsjusza wydaje się być optymalną temperaturą. Degustacja bardzo udana, nie zawiodłem się. Alebrowar przyzwyczaił mnie już do wysokiego poziomu swoich wyrobów, znają się na rzeczy. Zdecydowanie polecam wszystkim fanom lekkich piw "na lato".
Ocena (1-12)
Wpasowanie się w styl- 10
Intensywność- 10
Wygląd (Piana, kolor, ew. osad)- 6
Ogólne wrażenia- 10

Jak tylko macie okazję kupić to biegnijcie do sklepów. W upalne dni Lady Blanche to prawdziwe wybawienie. Pozdrawiam, Michał.

poniedziałek, 19 maja 2014

Najlepsze Black IPA?- Dark Hops, Beer Here.

Dzisiaj recenzja bardzo ciekawego i dosyć rzadko spotykanego piwa: Dark Hops z kontraktowego browaru Beer Here. Trunek został uwarzony w De Proefbrouwerij. Na ratebeer nie mogą się nachwalić, więc postanowiłem, że trzeba spróbować, szczególnie, że bardzo cenię ciemne IPA (Black Malts & Body Salts dostało ode mnie jako jedno z dwóch piw 10/10). Na butelce napisano, że jest to „Hoppy Black Ale” – liczę więc na potężne aromaty cytrusowo/żywiczne zbalansowane mocną, czekoladową podbudową słodów. Tyle wstępu – sprawdźmy go! Zapraszam do lektury.

Piwo zakupiono w: Dostałem w prezencie (ale wiem, że kosztują około 20zł za butelkę o pojemności 1 pinty – bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety i ratebeer):
Styl: India Black Ale (czy też Black IPA lub Cascadian Dark Ale)
Ekstrakt: brak danych
Alkohol: 8,5% obj.
Słody: brak danych (wiadomo, że jęczmienne i żytnie, jest także dodatek cukru)
Chmiele: Zeus (zwany również Columbus czy Tomahawk) oraz Saaz
Drożdże: brak danych
IBU: 80

Szkło – Shaker

Etykieta: W kolorystyce czarnej z białymi napisami i zielonymi akcentami. Na przodzie dwójka „facetów w czerni” z szyszkami chmielu zamiast głów oraz nazwa browaru i piwa. Z boku mamy przybliżony skład (dokładny podany jest na ratebeerze), dane kontaktowe browaru oraz ostrzeżenia dla kobiet w ciąży i kierowców. Kapsel złoty, czysty, z nadrukowaną datą ważności.

Piana: Kolor beżowy. Średniowysoka, powoli opada, pozostawia ładny kożuch do końca degustacji. Kremowa, drobnopęcherzykowa z pojedynczymi, większymi pęcherzami. Tafla nierówna. Dobry lacing.

Barwa: Bardzo ciemna miedziana (wpadająca w ciemnobrunatną, a nawet czarną). Pod światło widać rubinowe refleksy oraz to, że piwo jest klarowne.

Zapach: Z butelki wyraźny aromat cytrusów (pomarańcze, grejpfruty). Po przelaniu do szkła bardzo przyjemne nuty słodkich owoców oraz ponownie słodkawo-grejpfrutowa cytrusowość i minimalna ziołowość. Chmielowe akcenty są doskonale skontrowane czekoladowo-kakaowymi i karmelowymi nutami pochodzącymi od słodów. Jest także nuta słodkawego, ciemnego chleba oraz słodkiej drożdżówki. Nie ma przechmielenia, ani przesłodowania – jest super balans.

Smak: Pierwszy plan gra deserowa, lekko gorzkawa czekolada o dużej ilości kakao oraz zbożowość (ciemny, żytni chleb, pumpernikiel), a także taki pełny, „ciężki” posmak, charakterystyczny dla słodów żytnich. Potężna pełnia słodowa – piwo wydaje się nawet lekko słodkawe – coś jak Barley Wine – występują wyraźne akcenty przypalonego cukru. Ale chmiele nie pozostają dłużne – jest wyraźna słodko-cytrusowa owocowość i lekka grejpfrutowo-ziołowa wytrawność. Balans jest ponownie świetny. Na finiszu bardzo przyjemna, lekko cierpka, średnia goryczka oraz (niestety) lekko gryzący w gardło posmak alkoholu (no ale to 8,5%, więc można częściowo wybaczyć). Nasycenie niskie – piwo ciężkie, ale bardzo pijalne jak dla mnie.

Podsumowanie: Świetne, potężne i genialnie zbalansowane piwo. Dostałem to, o czym mówiłem we wstępie – zarówno słodowość, jak i chmielowa świeżość są bardzo wyraźne i mocno zaznaczone. Balans genialny, nic tutaj nie jest przesadzone i nic nie dominuje. Jedyna wada to ten nie do końca przyjemny posmak alkoholu. Ale poza nim piwo jest na poziomie najwyższej światowej półki. Ocena więc to 9/10 - razem z Wild Raven od Thornbridge na drugim miejscu w moim prywatnym rankingu (za Black Malts & Body Salts, które jest mistrzostwem świata tego stylu).
Pozdrawiam, Łukasz.

Zachodnia fala- Red Cloud, Widawa

Witam. Dzisiaj pora na następne piwo z browaru Widawa. Tym razem jest to Red Cloud, czyli American India Pale Ale jakich ostatnio pojawia się na rynku naprawdę ogrom. Zobaczymy czy ten wyrób będzie miał w sobie coś, co pozwoli mu się przebić do czołówki. Ciężko powiedzieć bo z Widawą bywa bardzo różnie. W Krakowie chyba tylko w jednym sklepie można było upolować butelkową wersję. Nie przedłużajmy, sprawdźmy.

Piwo kupiono w Strefie Piwa (Kraków ul Krowoderska) Nie pamiętam ceny, pewnie około 8zł/330ml

Podstawowe informacje:
Styl- AIPA
Alkohol- 6,2%
Ekstrakt- 16%
Więcej informacji nie posiadamy.

Piana- Kremowa, średniej wysokości. Oblepia szkło i dość wolno opada.
Kolor- Miedziany/czerwony

Szkło- Widawa

Etykieta w klasycznym kształcie Widawy. Tym razem mamy tutaj Indianina, który od razu sugeruje, że chmielenie było po amerykańsku. Znajdziemy na niej tylko podstawowe informacje, bez szczegółów na temat słodów czy chmieli.

Zapach- Można powiedzieć, że klasyka gatunku. Sporo nut cytrusowych i żywiczno-sosnowych. W to wszystko dobrze wpasowuje karmelowy aromat. Z czasem staje się też lekko estrowy, drożdżowy. Bardzo prosty i przyjemny zapach, bez fajerwerków. Nic więcej tutaj nie znajdziemy.

Smak- Od razu wspomnę, żeby nie schładzać go za mocno, jeżeli jest bardzo zimne to nie ujawnia niczego poza strasznie zalegającą goryczką. Jak już chwilę poczekamy to robi się lepiej. Jest ziołowo-cytrusowe ze słodową kontrą. Goryczka zalega ale już zdecydowanie mniej, chociaż w ogóle nie należy do najprzyjemniejszych. Finisz przepełniony goryczką i czymś co ja nazywam landrynkami cytrynowymi, nie za bardzo za tym przepadam a często się to pojawia na końcu degustacji. Ogólnie pijalność wysoka, balans dość dobry, piwo szybko znika ze szklanki, w miarę dobrze orzeźwia ale jest też treściwe, w końcu to szesnastka.

Podsumowanie- Szczerze mówiąc ciężko mi to polecić bo pośród wszystkich AIPA jakie piłem to wypada bardzo średnio. Niby mamy tutaj sporo aromatów chmieli z USA ale goryczka jest dość nieprzyjemna co źle wpływa na pijalność i ogólne wrażenia. Zapach jest okej ale widywałem dużo bardziej świeże, orzeźwiające w przypadku tego gatunku. Trochę się zawiodłem, na pewno do niego nie wrócę. Polecam więc tylko jako ciekawostkę, odkrywanie nowych piw. Degustacja przebiegła w miarę przyjemnie, nie mogę powiedzieć, że Red Cloud mi nie smakowało. Po prostu średniak. Na tle Ataku Chmielu (jeśli trafimy na dobrą warkę) wypada słabo.
Ocena (1-12)
Wpasowanie się w styl- 8
Intensywność-7
Wygląd (Piana, kolor, ew. osad)- 9
Ogólne wrażenia- 7

niedziela, 18 maja 2014

Mocne wrażenia- Foret Du Centre, Mikkeller

Witam. Na dzisiaj przygotowałem piwo specjalne. Będzie to jedno z serii Mikkeller Foret du. Obejmuje ona siedem piw, różnią się od siebie rodzajem beczki, w jakiej były leżakowane oraz stopniem prażenia. Ja na pierwszy ogień kupiłem Foret du Centre medium toasted. Piwa są uwarzone w stylu Barley Wine, leżakowane w beczkach po winie z różnych francuskich regionów. Zawartość alkoholu robi wrażenie, oceny są bardzo różne ale to zrozumiałe w przypadku takich wyrobów. Nie każdemu to podchodzi i pewnie wiele osób pije je mocno schłodzone, co całkowicie wyklucza wiele jego cech. W przyszłości mam zamiar ocenić pozostałe piwa z tej serii, teraz skupmy się na tym, co wpadło mi w ręce.

Piwo kupiono w Stefie Piwa (Kraków ul Krowoderska) za cenę 50zł/375ml

Podstawowe informacje:
Styl- Barley Wine
Alkohol- 19,3%
Ekstrakt- Nie znamy, ale musi być w granicach 40, przy takim ABV.
Nie mamy więcej informacji, poza tym że było leżakowane, szkoda, bo w przypadku tak złożonego i ciekawego piwa chce się poznać szczegóły.

Piana- Niska, jasna. Szybko opada i nie oblepia szkła, wysycenie jest niskie.
Kolor- Bursztyn, piwo jest raczej klarowne, pojawiają się drobinki osadu.

Szkło- Teku

Etykieta jaka jest to każdy widzi, nic skomplikowanego. W połączeniu z fajnym kształtem butelki tworzy ciekawy efekt. Pięknie się prezentuje. Nie znajdziemy na niej praktycznie żadnych informacji poza składem : woda, słód, drożdże, chmiel. Wszystkie piwa z tej serii mają ten sam design, różnią się tylko kolorami.

Zapach- Od razu atakuje potężna dawka alkoholu, przy takim woltażu można się tego spodziewać. Mogę powiedzieć, że nawet tego oczekiwałem, nie jest to jakiś męczący czy nieprzyjemny aromat, przeciwnie. Mamy do czynienia ze szlachetnymi nutami alkoholowymi, które jak najbardziej pasują do Barley Wine. Następnie docierają do nas równie mocne akcenty wanilii, dębu, które ten Mikkeller zyskał dzięki leżakowaniu w beczce. Wyszło mu ta na dobre. Później na pierwszy plan wchodzą owoce (suszone śliwki, dojrzałe wiśnie, jabłka, gruszki, pomarańcze) Połączenie tego i alkoholu daje słodki aromat, likierowy. Dostrzegamy także sporo rodzynek, orzechów oraz akcentów przypominających ciemny chleb.

Smak- Na początku degustacji piwo jest bardzo słodkie, alkoholowo-owocowo-dębowe. Mamy tutaj dużo suszonych śliwek, moreli oraz jabłek, winogron. Posmak jest winny, przypomina mocne, czerwone wino. Jest też sporo dębu, wanilii, kokosa. Z czasem staje się lekko cierpkie, kwaskowate. Pojawia się także akcent ziołowego syropu. Finisz zmierza w kierunku wytrawnego, alkoholowego z dobrze wyczuwalną, przyjemną goryczką. Jest bardzo owocowy i rodzynkowo-orzechowy. Moc i bogactwo cech robi naprawdę ogromne wrażenie. Balans jest bardzo dobry, na początku wydaje nam się mocno słodkie, by po chwili ujawnić fajną goryczkę. Leżakowanie w beczce napełniło go wspomnianymi wyżej akcentami aż po brzegi.

Podsumowanie- Świetny, potężny Barley Wine. Do tej pory najmocniejsze piwo jakie piłem miało około 15% alkoholu, to ma prawie 20%. Rozgrzewa naprawdę mocno, bardzo przyjemnie. Alkohol cały czas jest wyczuwalny ale jak już wspomniałem, jest to pożądany efekt bo mamy tutaj do czynienia z genialnym aromatem. Piwo stworzone do niespiesznych degustacji, czas picia takiego trunku to około godziny, minimum. Oczywiście nie schładzamy go w ogóle, temperatura pokojowa pozwala uwolnić pełnię aromatów i smaków a jest tego ogrom. Może gdyby trochę poleżał, to byłby jeszcze lepszy, bardziej wytrawny. Na ten moment był mocno słodki, dopiero na finiszu wkraczała wytrawność i goryczka. Jedno z lepszych piw od Mikkeller'a jakiego udało mi się spróbować, chociaż większość miała coś w sobie. Polecam wszystkim, którzy gustują w Barley Wine. Piwo świetnie się prezentuje i smakuje genialnie. Ostrzegam, że jest naprawdę bardzo mocne, pełne. Rzadko się pije coś aż tak innego. Fani BW oraz leżakowania piw w beczce będą zachwyceni. Oczywiście trzeba też lubić mocniejszy alkohol, bo Foret du Centre jest pod tym względem wielkie.

Ocena (1-12)
Wpasowanie się w styl- 10
Intensywność- 12
Wygląd (Piana, kolor, ew. osad)- 8
Ogólne wrażenia- 10

Jak tylko macie okazję to kupujcie, chociaż nie wiem czy jest gdzieś jeszcze dostępne, w Krakowie chyba nie. Jeżeli gdzieś zobaczycie i akurat będziecie szukać czegoś specjalnego, to śmiało! Pozdrawiam, Michał.

sobota, 17 maja 2014

Drapieżna goryczka- Shark, Widawa

Dzisiaj recenzja kolejnego piwa przywiezionego z wrocławskiego festiwalu. Shark, bo tak nazywa się ten wyrób browaru Kopyra i browaru Widawa (w kolaboracji) ma być „Extremely hopped sunny ale”. Czyli można się spodziewać lekkiego pale ale, porządnie nachmielonego (mam nadzieję, że i na aromat i na goryczkę – tutaj akurat Tomek lubi sypnąć chmielu) i sesyjnego – po prostu idealnego na słoneczny, letni dzień. Czy Rekin taki jest? Przekonajmy się, zapraszam do lektury.

Piwo zakupiono w: Stoisko Widawy na Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa w cenie 8 zł za butelkę 0,33l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety):
Styl: American Pale Ale
Ekstrakt: 11,6°
Alkohol: 4,9% obj.
Słody: pale ale, monachijski, pszeniczny, zakwaszający
Chmiele: Chinook, Citra, Cascade
Drożdże: US-05
IBU: brak danych

Szkło – pokal dedykowany

Etykieta: Prosta - żółta z czarnymi napisami. Z przodu wizerunek rekina, nazwa piwa oraz browaru, a także informacja że będziemy spożywać trunek ekstremalnie nachmielony i że jego recepturę opracował Tomasz Kopyra. Z boku dokładny skład, dane o ekstrakcie i alkoholu oraz data ważności i kontakt do browaru.

Piana: Biała, średniopęcherzykowa z pojedynczymi dużymi pęcherzami – tafla poszarpana. Niska i szybko opada, ale pozostawia kożuch do końca degustacji. Lacing średni.

Barwa: Żółta wpadająca w jasny bursztyn. Piwo jest lekko opalizujące.

Zapach: Po otwarciu butelki piękny zapach owoców tropikalnych (ananas, papaja, marakuja). W szkle piwo pachnie mocno ponownie tropikami, a także cytrusami (grejpfruty, limonka). Jest też minimalna ziołowa żywiczność, ale przykrywana przez owoce. Nuta zbożowa (jak jasny chleb, czy ziarna zbóż) jest, ale bardzo, bardzo lekka i wręcz przytłaczana przez owocowy aromat.

Smak: Pierwszy plan grają cytrusy i lekka kwasowość. Są też minimalne nuty ananasa, czy marakui (a w aromacie dominowały…). Obecna również zbożowa pełnia słodowa, ale bardzo lekka i na dalszym planie – piwo jest delikatnie wodniste. Ogólnie w smaku jest mało wyraziście – dominuje średnia w kierunku wysokiej goryczka (jak od albedo grejpfruta), która tworzy finisz i lekko zalega na języku. Trunek jest niskonasycony i bardzo wysoce pijalny (jednakże goryczka może niektórym przeszkadzać).

Podsumowanie: Kolejne bardzo fajne piwo od kolaborantów – a bywało z nimi różnie – były wyroby zarówno słabe (np. Lemur), jak i bardzo dobre (jak np. ten). Tutaj mamy do czynienia z mocno nachmielonym na goryczkę (na aromat też nie pożałowano – gratka dla hop headów) trunkiem  – trochę mało wyrazistym w smaku (zdecydowanie jednak nadrabia aromatem), no ale to nie IPA, a lekkie i sesyjne pale ale i pretensji mieć nie można. Balans zdecydowanie w kierunku chmielowości. Ocena najbardziej odpowiadająca moim odczuciom z degustacji to 8/10 – polecam zdecydowanie!
Pozdrawiam, Łukasz.