Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 maja 2014

Nie samym AIPA człowiek żyje- Colorado Red, Thornbridge.

Dzisiaj wieczorem degustacja wyrobu popularnego (nawet w Polsce), rzemieślniczego browaru Thornbridge. Colorado Red, bo tak nazywa się piwo, którego dotyczy recenzja, jest angielską wariacją na temat American Red Ale (chmielone chmielami z wysp brytyjskich). Spodziewam się więc słodko owocowo-ziołowych nut podpartych solidną podbudową słodową. Jest to pierwsza recenzja trunku z angielskiego Thornbridge’a na blogu – jednakże piliśmy już sporo piw od nich przed jego założeniem. Wild Raven mnie zachwycił i do czasu Black Malts & Body Salts był na pierwszym miejscu u mnie wśród Black IPA, pozostałe też były co najmniej niezłe. Także oczekiwania dość wysokie. Zapraszam do lektury.

Piwo zakupiono w: Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa na stoisku Krainy Piwa w cenie 15zł za butelkę 0,5l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety i Ratebeer):
Styl: English hopped ale (Red Ale)
Ekstrakt: brak danych
Alkohol: 5,9% obj.
Słody: brak danych
Chmiele: Admiral, Bramling Cross, Phoenix, Pilgrim, First Gold
Drożdże: brak danych
IBU: brak danych

Szkło – Nonic

Etykieta: W klasycznym, jakby staro angielskim stylu (takim, jak wszystkie piwa Thornbridge – poza serią Hall). Połyskująca. Tym razem kolorystyka bordowa ze złotą obwódką. Z przodu, znowu tradycyjnie dla tego browaru, grafika przedstawiająca rzeźbę, styl i nazwa piwa oraz info o zawartości alkoholu, nazwa browaru i jego motto: „Innovation, passion, knowledge. Na kontrze historyjka o piwie i browarze oraz przybliżony skład w kilku językach oraz data ważności. Na złotej krawatce czarne logo Thornbridge. Kapsel firmowy, z logo browaru.

Piana: Średniowysoka i o ładnej, równej tafli. Drobnopęcherzykowa, gdzieniegdzie średnie pęcherze. Opada średnio szybko, zostawia kożuch. Kolor ecru. Ładny lacing.

Barwa: Miedzianoczerwona. Piwo jest klarowne.

Zapach: Z butelki wyraźna nuta sosnowo-trawiasto-ziołowa (trochę kwiatowa, lekko słodkawa). Po przelaniu do szkła dominuje nuta słodkiej i aromatycznej mandarynki. Poza tym są lekko pieprzne akcenty przyprawowe (coś jak czerwony pieprz, gałka muszkatołowa), kwiatowa ziołowość, suszone, czy kandyzowane słodkie owoce (morele, papaja, czereśnie) oraz konkretna podbudowa słodowa w postaci nut karmelowych, toffi i delikatnych zbożowych.

Smak: Jest odzwierciedlenie aromatów w smaku. Pierwszy plan gra trawiasta ziołowość i słodkawe, momentami bardzo delikatnie kwaskowe, owocowe (mandarynka, morele, świeże śliwki) nuty. Słody świetnie to kontrują wnosząc lekko słodkie akcenty karmelowe i przypalonego cukru. Jest też przyprawowość. Balans świetny – wszystko dobrze ze sobą współgra. Nasycenie średnie – pijalność bardzo wysoka. Na finiszu lekka goryczka oraz słodkawo-ostra zbożowość. Alkohol w smaku i aromacie niewyczuwalny.

Podsumowanie: Bardzo dobre, smaczne, aromatyczne i sesyjne piwo. Pijalne i przyjemne, szybko znika ze szklanki. Nie jest to może jakaś bomba, ale nawet tego się nie spodziewałem. Są nuty charakterystyczne dla angielskich chmieli (ziołowość, suszone, czy kandyzowane owoce, przyprawowość) oraz mocna kontra słodowa – razem daje to trunek dobrze zbalansowany. Jest tak, jak powinno być i po prostu fajnie – nie trzeba wcale Ameryki, żeby piwo było aromatyczne i ciekawe w smaku. Thornbridge dzisiaj zasłużył w pełni na wysokie 8/10.
Pozdrawiam, Łukasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz