Dzisiaj
wieczorem degustacja wyrobu popularnego (nawet w Polsce),
rzemieślniczego browaru
Thornbridge. Colorado Red, bo tak nazywa się piwo, którego dotyczy
recenzja,
jest angielską wariacją na temat American Red Ale (chmielone chmielami
z wysp
brytyjskich). Spodziewam się więc słodko owocowo-ziołowych nut
podpartych
solidną podbudową słodową. Jest to pierwsza recenzja trunku z
angielskiego
Thornbridge’a na blogu – jednakże piliśmy już sporo piw od nich przed
jego
założeniem. Wild Raven mnie zachwycił i do czasu Black Malts & Body
Salts
był na pierwszym miejscu u mnie wśród Black IPA, pozostałe też były co
najmniej
niezłe. Także oczekiwania dość wysokie. Zapraszam do lektury.
Piwo
zakupiono w: Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa na stoisku Krainy Piwa w
cenie
15zł za butelkę 0,5l (bezzwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie (z etykiety i Ratebeer):
Styl: English hopped ale (Red Ale)
Ekstrakt:
brak danych
Alkohol:
5,9% obj.
Słody: brak danych
Chmiele: Admiral, Bramling Cross,
Phoenix, Pilgrim, First Gold
Drożdże:
brak danych
IBU: brak
danych
Szkło –
Nonic
Etykieta: W
klasycznym, jakby staro angielskim stylu (takim, jak wszystkie piwa
Thornbridge
– poza serią Hall). Połyskująca. Tym razem kolorystyka bordowa ze złotą
obwódką. Z przodu, znowu tradycyjnie dla tego browaru, grafika
przedstawiająca
rzeźbę, styl i nazwa piwa oraz info o zawartości alkoholu, nazwa
browaru i jego
motto: „Innovation, passion, knowledge. Na kontrze historyjka o piwie i
browarze oraz przybliżony skład w kilku językach oraz data ważności. Na
złotej
krawatce czarne logo Thornbridge. Kapsel firmowy, z logo browaru.
Piana:
Średniowysoka i o ładnej, równej tafli. Drobnopęcherzykowa,
gdzieniegdzie
średnie pęcherze. Opada średnio szybko, zostawia kożuch. Kolor ecru.
Ładny
lacing.
Barwa:
Miedzianoczerwona. Piwo jest klarowne.
Zapach: Z
butelki wyraźna nuta sosnowo-trawiasto-ziołowa (trochę kwiatowa, lekko
słodkawa). Po przelaniu do szkła dominuje nuta słodkiej i aromatycznej
mandarynki. Poza tym są lekko pieprzne akcenty przyprawowe (coś jak
czerwony
pieprz, gałka muszkatołowa), kwiatowa ziołowość, suszone, czy
kandyzowane
słodkie owoce (morele, papaja, czereśnie) oraz konkretna podbudowa
słodowa w
postaci nut karmelowych, toffi i delikatnych zbożowych.
Smak: Jest
odzwierciedlenie aromatów w smaku. Pierwszy plan gra trawiasta
ziołowość i
słodkawe, momentami bardzo delikatnie kwaskowe, owocowe (mandarynka,
morele,
świeże śliwki) nuty. Słody świetnie to kontrują wnosząc lekko słodkie
akcenty karmelowe
i przypalonego cukru. Jest też przyprawowość. Balans świetny – wszystko
dobrze
ze sobą współgra. Nasycenie średnie – pijalność bardzo wysoka. Na
finiszu lekka
goryczka oraz słodkawo-ostra zbożowość. Alkohol w smaku i aromacie
niewyczuwalny.
Podsumowanie:
Bardzo dobre, smaczne, aromatyczne i sesyjne piwo. Pijalne i przyjemne,
szybko
znika ze szklanki. Nie jest to może jakaś bomba, ale nawet tego się nie
spodziewałem. Są nuty charakterystyczne dla angielskich chmieli
(ziołowość, suszone,
czy kandyzowane owoce, przyprawowość) oraz mocna kontra słodowa – razem
daje to
trunek dobrze zbalansowany. Jest tak, jak powinno być i po prostu
fajnie – nie trzeba
wcale Ameryki, żeby piwo było aromatyczne i ciekawe w smaku.
Thornbridge
dzisiaj zasłużył w pełni na wysokie 8/10.
Pozdrawiam,
Łukasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz