Dzisiaj
recenzja nowości od browaru kontraktowego Olimp, której premiera miała
miejsce na urodzinach poznańskiej setki.
Zorientowani piwosze pewnie zorientują się po tym pierwszym zdaniu, że
chodzi o
króla Olimpu – Zeusa, który to jest Imperialną wersją India Pale Ale.
Jeżeli
chodzi o nasze wcześniejsze doświadczenia z tym browarem, to w pamięć
zapadł mi
jedynie całkiem fajny Hades (RIS) – pozostałe ich wyroby były baaardzo
średnie
(a Prometeusz Wet Hopping dla mnie wręcz niepijalny). Opinie na temat
Zeusa
także nie są zbytnio pochlebne. To wszystko w połączeniu nie napawa
mnie
optymizmem przed degustacją. No ale nigdy żadnego piwa nie skreślam,
ani nie
chwalę, póki nie spróbuję – zapraszam zatem do zapoznania się z
przebiegiem
degustacji!
Piwo
zakupiono w: Regionalne Piwa i Alkohole, Kraków ul. Miodowa w cenie ok.
8zł za
butelkę 0,5l (zwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie (z etykiety):
Styl:
Imperial India Pale Ale
Ekstrakt:
17,5°
Alkohol:
7,5% obj.
Słody:
pilzneński, czekoladowy jasny, karmelowy 150
Chmiele: Equinox (Exp666), Zeus,
Topaz, Chinook, Cascade
Drożdże: Safale US-05
IBU: 80
Szkło – Shaker
Etykieta: Prosta
i trochę toporna. Kolorystyka czarno-niebieskawa. Z przodu nazwa piwa
żółtymi,
stylizowanymi na „greckie” literami oraz poniżej jego styl, duże logo i
nazwa
browaru, a także grafika przedstawiająca piorun oraz rzeźbę twarzy
tytułowego
Zeusa. Z tyłu (fajna) historyjka o Zeusie olimpijskim oraz dokładny
(świetnie)
skład piwa. Jest też informacja o zagrożeniu dla kobiet w ciąży,
kontakt do
browaru, w którym Olimp warzy swoje piwa, a także data ważności oraz
rekomendowana temperatura serwowania (12 st. C). Kapsel czarny, czysty.
Piana: Dosyć
wysoka. Kremowa konsystencja, drobnopęcherzykowa. Opada dość powoli i
zostawia
całkiem wysoki (ok. 1cm.) kożuch. Tafla
w miarę równa, z pojedynczymi, większymi pęcherzami, tworzącymi efekt
„poszarpania”.
Kolor jasnobeżowy. Dobry lacing.
Barwa:
Bursztynowa/herbaciana.
Piwo jest klarowne.
Zapach: Z
butelki dominującą nutą jest nuta trawiasto-żywiczna (taka trochę leśna
i
trochę ziołowa), która przeplata się z ciasteczkowo-zbożowymi
aromatami. Po
przelaniu do szkła nadal dominują akcenty żywiczno-trawiasto-ziołowe.
Są jednak
obecne także wytrawne cytrusy (grejpfruty, cytryna) całkiem nieźle
skontrowane
słodowością w postaci lekkiego karmelu i jakby białej czekolady, a
także
zbożowych ciastek. Jest też minimalna, estrowa nuta słodkich owoców.
Smak: W
smaku dominuje karmelowa słodycz (coś jak toffi, brązowy cukier) oraz
wytrawne
nuty żywiczno – ziołowe, które przeplatają się ze sobą tworząc fajny
balans. Są
obecne także grejpfruty i cytryna. Jest również akcent typowy dla słodu
pilzneńskiego – charakterystyczna „chlebowa” zbożowość. Finisz stanowi
średnia
(fajna) goryczka oraz lekka, orzeźwiająca, taka „zbożowo-cytrynowa”
kwasowość.
Nasycenie średnie – piwo wysoce pijalne -
ale niestety pod koniec degustacji pojawia się lekka nuta
alkoholowa na
końcu języka. W aromacie był niewyczuwalny.
Podsumowanie:
Powiem szczerze, że spodziewałem się klęski, a dostałem całkiem
porządne i
pozbawione większych wad (poza tym alkoholem, ale tylko pod koniec i
nie
przeszkadza aż tak bardzo) piwo. Jest pełnia słodowa fajnie kontrowana
chmielową świeżością – jednakże, jak na IIPA wydaje mi się zbyt mało
intensywne
(prędzej powiedziałbym, że to klasyczna IPA). Pomimo tego, jest to
najlepszy
wyrób Olimpu, jaki degustowałem (na równi z RIS’em – ciężko te gatunki
porównywać). Dlatego dostanie wysoką i zasłużoną ocenę 7/10 – nic nie
urywa,
ale zdecydowanie jest godzien zakupienia i spróbowania – polecam!
Pozdrawiam,
Łukasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz