Dzisiaj
recenzja bardzo ciekawego i dosyć rzadko spotykanego piwa: Dark Hops z
kontraktowego browaru Beer Here. Trunek został uwarzony w De
Proefbrouwerij. Na
ratebeer nie mogą się nachwalić, więc postanowiłem, że trzeba
spróbować,
szczególnie, że bardzo cenię ciemne IPA (Black Malts & Body Salts
dostało
ode mnie jako jedno z dwóch piw 10/10). Na butelce napisano, że jest to
„Hoppy Black
Ale” – liczę więc na potężne aromaty cytrusowo/żywiczne zbalansowane
mocną,
czekoladową podbudową słodów. Tyle wstępu – sprawdźmy go! Zapraszam do
lektury.
Piwo
zakupiono w: Dostałem w prezencie (ale wiem, że kosztują około 20zł za
butelkę o
pojemności 1 pinty – bezzwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie (z etykiety i ratebeer):
Styl: India
Black Ale (czy też Black IPA lub Cascadian Dark Ale)
Ekstrakt:
brak danych
Alkohol:
8,5% obj.
Słody: brak
danych (wiadomo, że jęczmienne i żytnie, jest także dodatek cukru)
Chmiele:
Zeus (zwany również Columbus czy Tomahawk) oraz Saaz
Drożdże:
brak danych
IBU: 80
Szkło –
Shaker
Etykieta: W
kolorystyce czarnej z białymi napisami i zielonymi akcentami. Na
przodzie
dwójka „facetów w czerni” z szyszkami chmielu zamiast głów oraz nazwa
browaru i
piwa. Z boku mamy przybliżony skład (dokładny podany jest na
ratebeerze), dane
kontaktowe browaru oraz ostrzeżenia dla kobiet w ciąży i kierowców.
Kapsel złoty,
czysty, z nadrukowaną datą ważności.
Piana: Kolor
beżowy. Średniowysoka, powoli opada, pozostawia ładny kożuch do końca
degustacji. Kremowa, drobnopęcherzykowa z pojedynczymi, większymi
pęcherzami.
Tafla nierówna. Dobry lacing.
Barwa: Bardzo
ciemna miedziana (wpadająca w ciemnobrunatną, a nawet czarną). Pod
światło
widać rubinowe refleksy oraz to, że piwo jest klarowne.
Zapach: Z
butelki wyraźny aromat cytrusów (pomarańcze, grejpfruty). Po przelaniu
do szkła
bardzo przyjemne nuty słodkich owoców oraz ponownie
słodkawo-grejpfrutowa
cytrusowość i minimalna ziołowość. Chmielowe akcenty są doskonale
skontrowane
czekoladowo-kakaowymi i karmelowymi nutami pochodzącymi od słodów. Jest
także
nuta słodkawego, ciemnego chleba oraz słodkiej drożdżówki. Nie ma
przechmielenia, ani przesłodowania – jest super balans.
Smak: Pierwszy
plan gra deserowa, lekko gorzkawa czekolada o dużej ilości kakao oraz
zbożowość
(ciemny, żytni chleb, pumpernikiel), a także taki pełny, „ciężki”
posmak,
charakterystyczny dla słodów żytnich. Potężna pełnia słodowa – piwo
wydaje się
nawet lekko słodkawe – coś jak Barley Wine – występują wyraźne akcenty
przypalonego cukru. Ale chmiele nie pozostają dłużne – jest wyraźna
słodko-cytrusowa owocowość i lekka grejpfrutowo-ziołowa wytrawność.
Balans jest
ponownie świetny. Na finiszu bardzo przyjemna, lekko cierpka, średnia
goryczka
oraz (niestety) lekko gryzący w gardło posmak alkoholu (no ale to 8,5%,
więc
można częściowo wybaczyć). Nasycenie niskie – piwo ciężkie, ale bardzo
pijalne
jak dla mnie.
Podsumowanie:
Świetne, potężne i genialnie zbalansowane piwo. Dostałem to, o czym
mówiłem we
wstępie – zarówno słodowość, jak i chmielowa świeżość są bardzo wyraźne
i mocno
zaznaczone. Balans genialny, nic tutaj nie jest przesadzone i nic nie
dominuje.
Jedyna wada to ten nie do końca przyjemny posmak alkoholu. Ale poza nim
piwo
jest na poziomie najwyższej światowej półki. Ocena więc to 9/10 - razem
z Wild Raven od Thornbridge na drugim miejscu w moim prywatnym rankingu
(za Black Malts & Body Salts, które jest mistrzostwem świata tego
stylu).
Pozdrawiam,
Łukasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz