Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 5 maja 2014

Czarny Las- Black Ball Porter To Ol

Dzisiaj kolejna perełka z jednego z moich ulubionych zagranicznych browarów (jedno piwo od nich dostało ode mnie, jako jedyne do tej pory, dziesiątkę). Stali czytelnicy, po poprzednim zdaniu, wiedzą zapewne, że chodzi o To Ol. Tym razem recenzja ich interpretacji portera - Black Ball Porter. Nie mogę się doczekać degustacji z dwóch powodów: Raz – piwa z duńskiego To Ol’a to klasa sama w sobie – nawet nie wymagają rekomendacji (sam browar nie prowadzi takich kampanii reklamowych jak choćby BrewDog czy Mikkeller), nie piliśmy od nich piwa słabszego niż przynajmniej dobre. Dwa – Mocny Porter to jeden z moich ulubionych styli. Nie ma zatem co przedłużać wstępu, zapraszam do lektury.

Piwo zakupiono w: Alkohole Mariacka, Katowice ul. Mariacka w cenie około 17 zł za butelkę 0,33l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety, Ratebeer i strony www browaru):
Styl: Porter (wg Ratebeera Imperialny)
Ekstrakt: brak danych
Alkohol: 8% obj. (jest jeszcze wersja z 7,1% obj.)
Słody: Pilzneński, Wędzony, Czekoladowy, Cara Munich, słód porterowy (Brown), palony jęczmień, płatki owsiane, ciemny cukier (napisane jest ‘cassonade’ – w Internecie znalazłem, że jest to cukier Demerara)
Chmiele: Simcoe, Centennial, Cascade
Drożdże: brak danych
IBU: brak danych

Szkło – smukła szklanka Pinta Imperator Bałtycki

Etykieta: Bardzo prosta, jak nie od To Ol’a. Z przodu nazwa i logo browaru oraz nazwa i styl piwa. Napisy czarnymi literami na białym tle. Na drugim planie czarne tło z ciemnozielonymi plamami. Chociaż grafika właściwie nic nie przedstawia, jest podobnie jak to bywa w przypadku To Ol – nie wiadomo jak to ma się mieć do piwa (może tylko czerń jako barwa porteru). Na kontrze znajdziemy dokładne informacje o zasypie (w języku duńskim – trzeba doszukiwać się informacji po angielsku na stronie www producenta) i podstawowe o reszcie składu. Do tego woltaż, data ważności i opis piwa (niestety także po duńsku). Kapsel czarny, czysty.

Piana: Przepiękna,wysoka (nalewałem bardzo ostrożnie odstane piwo), bardzo powoli opada i pozostawia piękne ślady na szkle. Lacing spory (piana kleista). Kolor ciemnobeżowy.

Barwa: Czarna. Przy dnie szkła pojedyncze, rubinowe refleksy. Piwo jest nieprzeniknione.

Zapach: Po otwarciu butelki wspaniały aromat przypominający czekoladki deserowe, czy ciasto czekoladowe z nadzieniem ze śliwek, czy też wiśni w alkoholu. Do tego jakby lekka „ciasteczkowość” i muśnięcie nut wędzonych, a także akcent kwaskowej, cytrusowej świeżości pochodzący od amerykańskich chmieli. Po przelaniu do szkła i powąchaniu trunku, po raz kolejny zostałem powalony przez To Ol na kolana. Cudowna feeria mocno zaznaczonych aromatów deserowej i mlecznej czekolady z nadzieniem owocowym, a także nuty czekoladek a’la kasztanki czy tiki-taki z Wawelu (przez minimalne akcenty śmietankowo-kokosowe) oraz ciasta czekoladowego z wiśniami (tort szwarcwaldzki czy czarny las). Do tego dochodzi lekki aromat kawy i nuty dymne (jak spalone drewno) oraz owocowa (słodkie owoce i cytrusy), chmielowa świeżość.

Smak: O radości… Ciężko mi będzie opisać i wynieść na wyżyny wspaniałość  tego trunku – ale spróbuję najdokładniej oddać swoje odczucia (ogromne bogactwo smaków, coraz to nowych wraz z postępem degustacji i zmianami temperatury piwa). Na pierwszym planie pojawia się czekolada deserowa i minimalna mleczna wraz z owocami (śliwki, wiśnie, morele) w likierze i delikatny karmel, toffi. Dalej ujawniają się akcenty drewniane (jak wysuszone drewno dębowe), wędzone (leciutka „szynka”) oraz coś w stylu świeżego orzecha laskowego, czy kokosowego. Wspomniane słodowe smaki kontrowane są przez żywiczno-cytrusową świeżość chmieli. Porter ten jest mocno słodowy, ale ta pełnia jest świetnie równoważona przez chmiele. Finisz stanowi średnia, przyjemna goryczka i lekko, ale fajnie zalegająca „zbożowość”. Jest także minimalna, charakterystyczna dla porterów, wytrawna kwaskowość. Trunek pomimo mocnej słodowości i „słodkich” nut  jest bardziej wytrawny, niż słodki. Nasycenie niskie – pijalność ogromnie wysoka. Alkohol niewyczuwalny zarówno w smaku, jak i aromacie (jedynie przyjemnie rozgrzewa).

Podsumowanie: Co tu dużo mówić. Zmieniam zdanie ze wstępu: To Ol nie jest jednym z moich ulubionych browarów zagranicznych - jest ulubionym. Panowie potwierdzili kolejny raz, że ich piwa to absolutnie najwyższa, światowa półka. Bogactwo, oraz potęga aromatów i smaków tego porteru (Michał stwierdził nawet, że pachnie w całym pokoju) po prostu powaliła mnie na kolana – jest to zdecydowanie najlepszy porter (bez podziału na klasyczne, imperialne, bałtyckie itp…), jaki piłem. Myślę, że o jego zaletach wystarczająco się rozpisałem w poprzednich akapitach – miłośnicy porterów, którzy już trochę ich wypili, szczególnie „wyczują” o co chodzi. Wady: Że co?! Nie mogę i nie chcę dać innej noty, niż 10/10.
Pozdrawiam, Łukasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz