Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 3 lipca 2014

Fantastic?- Call Me Simon, Pinta.

Dzisiaj zapraszam na recenzję najnowszej produkcji Pinty – Call Me Simon. Piwo zostało uwarzone przez Pintę w kolaboracji z Simonem Martinem z anglojęzycznego vloga Real Ale / Craft Beer. Simon ostatnio dosyć mocno zapoznał i ponoć zaprzyjaźnił się z polskim piwnym światem, stąd zapewne pomysł na taką kooperację. Wybrano Imperial Irish Red Ale – Simon jest Walijczykiem, a więc do Irlandii blisko. Liczę na porządną pełnię słodową i świeże nuty chmielowe (piłem wersję laną w Viva la Pinta i byłem zadowolony). Sprawdźmy, jak będzie z wersją butelkową. Zachęcam do lektury!

Piwo zakupiono w: Świat Piwa, Kraków ul. Karmelicka w cenie ok. 8 zł za butelkę 0,5l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety):
Styl: Imperial Irish Red Ale
Ekstrakt: 19,1°
Alkohol: 6,9% obj.
Słody: pale ale, wiedeński, Caramunich typ III, melanoidynowy, żytni, palony jęczmień, ekstrakt słodowy jasny
Chmiele: Columbus, Amarillo, Mosaic
Drożdże: Fermentis S-04
IBU: 78

Szkło – Nonic

Etykieta: Styl charakterystyczny dla Pinty. Całość w motywie irlandzkiej flagi z grafiką przedstawiającą zamek i smoka. Oczywiście z przodu nazwa piwa, jego styl oraz logo browaru. Jest też podpis Simona. Z boku mamy informacje o: dokładnym składzie, zawartości ekstraktu i alkoholu, goryczce, temperaturze serwowania, polecanym szkle oraz propozycjach food pairingu.

Piana: Dosyć niska i drobnopęcherzykowa, pojedyncze, większe pęcherze tworzą poszarpaną taflę. Szybko znika i pozostawia po sobie minimalny kożuch. Kolor bardzo jasny beżowy. Niezły lacing.

Barwa: Ciemna herbata / rubin. Piwo jest lekko opalizujące i widać w nim drobinki osadu.

Zapach: Z butelki mocne uderzenie amerykańskich chmieli w postaci głównie cytrusów (grejpfruty, cytryny), poza nimi lekkie akcenty żywiczne i ziołowe. Po przelaniu do szkła nuty chmielowe nadal obecne, jednakże fajnie kontrowane zbożowymi i karmelowymi nutami oraz lekką, estrową owocowością. Po chwili dowodzenie przejmują słody w postaci mocnych nut zbóż, chleba, ciastek i karmelu czy brązowego cukru.

Smak: Na pierwszym planie żywiczność miesza się z charakterystycznym, jakby „oleistym” posmakiem słodu żytniego. Dalej mamy karmelowo-zbożowo-cukrowe nuty słodów oraz estrowe akcenty słodkich owoców (morele, pomarańcze). W smaku zdecydowanie dominuje pełnia słodowa – piwo jest momentami nawet ciężkie – chmiele są wyraźne w postaci wspomnianej żywiczności, jednakże chwilami nie dają sobie rady z balansowaniem słodowości. Trunek wydawałby się słodkawy gdyby nie fajna, średnia goryczka i minimalna kwasowość na finiszu. Nasycenie średnie – pijalność średnia (piwo raczej do degustacji, niż szybkiego wypicia). Alkohol w aromacie niewyczuwalny, w smaku jest lekkie jego muśnięcie na finiszu.

Podsumowanie: Kolejny bardzo dobry wyrób od Pinty. Czy to dzięki kooperacji z Simonem? Nie mnie to oceniać – ja oceniam piwo, a nie piwowara. To jest mocno słodowe, ale z nutami amerykańskich chmieli i fajną goryczką – przypomina klasyczną IIPA (no, może poza tym żytnim słodem). Większych wad brak. Jedynym uchybieniem jest niezbalansowanie słodowości, ale to już kwestia gustu – ja po prostu lubię potężną gorycz i mocne akcenty chmielowe.
Za całokształt, Call Me Simon zasłużył na wysoką ocenę 8/10.
Pozdrawiam, Łukasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz