Dzisiaj
zapraszam na recenzję najnowszej produkcji Pinty – Call Me Simon. Piwo
zostało
uwarzone przez Pintę w kolaboracji z Simonem Martinem z anglojęzycznego
vloga
Real Ale / Craft Beer. Simon ostatnio dosyć mocno zapoznał i ponoć
zaprzyjaźnił
się z polskim piwnym światem, stąd zapewne pomysł na taką kooperację.
Wybrano
Imperial Irish Red Ale – Simon jest Walijczykiem, a więc do Irlandii
blisko. Liczę
na porządną pełnię słodową i świeże nuty chmielowe (piłem wersję laną w
Viva la
Pinta i byłem zadowolony). Sprawdźmy, jak będzie z wersją butelkową.
Zachęcam
do lektury!
Piwo
zakupiono w: Świat Piwa, Kraków ul. Karmelicka w cenie ok. 8 zł za
butelkę 0,5l
(bezzwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie (z etykiety):
Styl:
Imperial Irish Red Ale
Ekstrakt:
19,1°
Alkohol:
6,9% obj.
Słody: pale
ale, wiedeński, Caramunich typ III, melanoidynowy, żytni, palony
jęczmień,
ekstrakt słodowy jasny
Chmiele: Columbus, Amarillo, Mosaic
Drożdże: Fermentis S-04
IBU: 78
Szkło – Nonic
Etykieta:
Styl charakterystyczny dla Pinty. Całość w motywie irlandzkiej flagi z
grafiką
przedstawiającą zamek i smoka. Oczywiście z przodu nazwa piwa, jego
styl oraz
logo browaru. Jest też podpis Simona. Z boku mamy informacje o:
dokładnym
składzie, zawartości ekstraktu i alkoholu, goryczce, temperaturze
serwowania,
polecanym szkle oraz propozycjach food pairingu.
Piana: Dosyć
niska i drobnopęcherzykowa, pojedyncze, większe pęcherze tworzą
poszarpaną
taflę. Szybko znika i pozostawia po sobie minimalny kożuch. Kolor
bardzo jasny
beżowy. Niezły lacing.
Barwa:
Ciemna herbata / rubin. Piwo jest lekko opalizujące i widać w nim
drobinki
osadu.
Zapach: Z
butelki mocne uderzenie amerykańskich chmieli w postaci głównie
cytrusów
(grejpfruty, cytryny), poza nimi lekkie akcenty żywiczne i ziołowe. Po
przelaniu do szkła nuty chmielowe nadal obecne, jednakże fajnie
kontrowane
zbożowymi i karmelowymi nutami oraz lekką, estrową owocowością. Po
chwili
dowodzenie przejmują słody w postaci mocnych nut zbóż, chleba, ciastek
i
karmelu czy brązowego cukru.
Smak: Na
pierwszym planie żywiczność miesza się z charakterystycznym, jakby
„oleistym”
posmakiem słodu żytniego. Dalej mamy karmelowo-zbożowo-cukrowe nuty
słodów oraz
estrowe akcenty słodkich owoców (morele, pomarańcze). W smaku
zdecydowanie
dominuje pełnia słodowa – piwo jest momentami nawet ciężkie – chmiele
są
wyraźne w postaci wspomnianej żywiczności, jednakże chwilami nie dają
sobie rady
z balansowaniem słodowości. Trunek wydawałby się słodkawy gdyby nie
fajna,
średnia goryczka i minimalna kwasowość na finiszu. Nasycenie średnie –
pijalność średnia (piwo raczej do degustacji, niż szybkiego wypicia).
Alkohol w
aromacie niewyczuwalny, w smaku jest lekkie jego muśnięcie na finiszu.
Podsumowanie:
Kolejny bardzo dobry wyrób od Pinty. Czy to dzięki kooperacji z
Simonem? Nie
mnie to oceniać – ja oceniam piwo, a nie piwowara. To jest mocno
słodowe, ale z
nutami amerykańskich chmieli i fajną goryczką – przypomina klasyczną
IIPA (no,
może poza tym żytnim słodem). Większych wad brak. Jedynym uchybieniem
jest niezbalansowanie
słodowości, ale to już kwestia gustu – ja po prostu lubię potężną
gorycz i
mocne akcenty chmielowe.
Za
całokształt, Call Me Simon zasłużył na wysoką ocenę 8/10.
Pozdrawiam,
Łukasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz