W (no prawie…)
samo południe zapraszam na podróż w stronę dzikiego zachodu z browarem
kontraktowym Faktoria. Pierwsze ich piwo (Rio Bravo) pokazało, że jest
jeszcze
dużo do poprawy i ulepszenia, ale dało się także zauważyć w chłopakach
potencjał. Dzisiaj bierzemy pod lupę Buffalo Bill – American Amber Ale.
Od razu
nadmieniam, że niezbyt przepadam za tym stylem, być może dlatego
wszystkie jak
do tej pory podejścia polskich rzemieślników (no, poza Kejterem, który
jest
świetny) oceniam raczej słabo. No ale nigdy nie chwalę, ani nie ganię
dnia
przed zachodem słońca. Jest 3:10 popołudniu – rozpoczynamy degustację,
niestety
nie w Yumie…
Piwo kupiono
w: Sklepik z Piwem, Kraków os. Teatralne w cenie ok. 7 zł za butelkę
0,5l
(bezzwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie (z etykiety):
Styl: American Amber Ale
Ekstrakt: 13,1°
Alkohol:
5,8% obj.
Słody:
pilzneński, karmelowe
Chmiele: Cascade, Amarillo, Simcoe,
Tomahawk (inaczej Columbus)
Drożdże: Safale US-05
IBU: ~37
Szkło – Shaker
Etykieta: W
stylu przypominająca gazetę codzienną. Na przodzie znajdziemy nazwę
browaru
oraz styl i nazwę piwa, a także utrzymaną w klimatach dzikiego zachodu
historyjkę o Buffalo Billu. Na kontrze dokładny skład (super), data
ważności,
kontakt do browaru, w którym Faktoria warzy. Są także informacje n.t.
food pairingu
oraz info, że piwo jest pasteryzowane.
Piana: niska,
szybko opada i pozostawia leciutki kożuch, średniopęcherzykowa, w
kolorze jasne
ecru, lacing słaby.
Barwa: ładny,
miedziany bursztyn, piwo jest klarowne.
Zapach: Po
otwarciu z butelki wyraźna nuta słodkich owoców (coś jak truskawki,
słodkie
jabłka) w brązowym cukrze, pojawia się także akcent typowy dla słodu
pilzneńskiego oraz delikatny aromat cytrusów. W szkle, poza nutami a’la
toffi,
piwo daje ciekawy, jakby „szampański” aromat (przypominający chmiel
Nelson
Sauvin) oraz nutę chlebowo-zbożową charakterystyczną dla pilznerów. Da
się
wyczuć także lekką woń świeżych traw, czy ziół oraz bardzo delikatny
alkohol.
Niestety po zamieszaniu piwa w szkle pojawia się delikatne „masło”.
Smak: W
smaku piwo przypomina orzeźwiające, białe wino musujące. Pojawiają się
nuty
jakby szampańskich drożdży, kwaśnych jabłek (przypominające trochę
smaki charakterystyczne
dla wytrawnych cydrów), kwaśnych cytrusów (grejpfruty, cytryna) oraz
bardzo
wyraźna, słodowa pełnia tworzona przez smak typowy dla „lagerów”, a
także lekkie
akcenty karmelowe. Balans jest całkiem niezły, słodowość trochę
przeważa nad
świeżością, ale to absolutnie nie przeszkadza. Momentami wyraźna
kwaśność.
Goryczka niska, niezalegająca, tworzy finisz ze wspomnianą delikatną
kwasowością. Obawiałem się o „masło” i alkohol wyczuwalne w aromacie,
ale w
smaku na szczęście są nieobecne. Nasycenie średnie – pijalność wysoka.
Podsumowanie:
Brawo! Widać nie pomyliliśmy się, mówiąc o potencjale drzemiącym w
piwowarze z
Faktorii. Piwo jest przyjemne, orzeźwiające, sesyjne, słodowa pełnia
jest, ale
fajnie kontrowana przez nuty kwaskowych owoców. Z drugiej strony trunek
na
kolana nie powala – jest po prostu dobry (w kierunku bardzo dobrego),
bez „wow”.
Większych wad, poza tym „masłem” w aromacie nie zauważono - gdyby nie ono, byłaby może nawet wyższa
ocena. No ale nie ma co gdybać, degustowane piwo otrzymuje wysoką ocenę
7,5/10.
Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój browaru Faktoria (i na
zapowiedzianego dzisiaj na facebookowym fanpage’u Witbiera)!
Pozdrawiam,
Łukasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz