Łączna liczba wyświetleń

środa, 2 kwietnia 2014

Totalne orzeźwienie- Hello my name is Mette Marit BrewDog

Dzisiaj zapraszam na kolejne piwo ze szkockiego BrewDoga. Tym razem ocenie podlega Hello my name is Mette Marit – jedna z czterech z serii „Hello my name is…” i jak wszystkie pozostałe jest to Imperial IPA z jakimś owocowym dodatkiem – tym razem są to owoce borówki brusznicy (roślina rosnąca w górach, zwana też borówką czerwoną). Tytułowa Mette to następczyni tronu Norwegii – przyszła królowa. Ciekawostką jest, że piwo wyszło w dwóch wersjach: tej, którą będę opisywał i takiej na rynek norweski (z ocenzurowanym nazwiskiem – nalepka „censored” na etykiecie, podejrzewam, że nie wolno nazywać napojów królewskim imieniem). Tyle tytułem wstępu, zapraszam na podróż w surowy klimat Norwegii.

Piwo zakupiono w: Sklepik z Piwem, Kraków os. Teatralne w cenie ok. 16 zł za butelkę 0,33l (bezzwrotną).

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety):
Styl: (Lingonberry infused) Imperial/Double India Pale Ale
Ekstrakt: tradycyjnie BrewDog nie podał
Alkohol: 8,2% obj.
Słody: brak danych
Chmiele: Citra, Nelson Sauvin, Bramling Cross
Drożdże: brak danych
Dodatki: owoce borówki brusznicy
IBU: brak danych

Szkło – Teku

Etykieta: W stylu, do którego przyzwyczaił nas BrewDog, czyli: na przodzie logo i nazwa browaru oraz styl i nazwa piwa. W tylnej części historyjka, skład (niedokładny) oraz data ważności. Tym razem kolorystyka czerwono-czarno-biała. Kapsel biały, z niebieskim logo.

Piana: średniopęcherzykowa, niska i szybko opada, koloru ecru, lacing bardzo średni (raczej słaby).

Barwa: jasnopomarańczowa, piwo jest lekko mętne

Zapach: Z butelki mocny zapach czerwonych owoców jagodowych (borówka, truskawka, malina) oraz słody (nuta karmelizowanego cukru). Po przelaniu do szkła pojawia się cytrusowa (grejpfrut, pomelo) oraz lekko trawiasta (zioła) nuta. Mocna kontra aromatów słodowych (karmel, toffi). Obecne delikatne muśnięcie alkoholu, jednak ogólnie jest bardzo, bardzo przyjemnie.

Smak: Jest świetnie. Idealny balans pomiędzy chmielowymi (cytrusy – cytryna i słodki grejpfrut, lekka „tropikalna” trawiastość pochodząca od nelson sauvin), a słodowymi (karmel, toffi, słodka drożdżówka, muśnięcie nut zbożowych) aromatami. Do tego na finiszu mamy fajną, średnią goryczkę i delikatny, gorzko/słodko/kwaskowy smak (trochę podchodzący pod jeżynę) pochodzący od dodanych borówek. Alkohol przykryty idealnie i niewyczuwalny w smaku właściwie wcale. Nasycenie średnie w kierunku niskiego – piwo niesamowicie pijalne i po prostu bardzo smaczne.

Podsumowanie: Szczerze mówiąc nie spodziewaliśmy się tak dobrego piwa. Jest to jeden z lepszych wyrobów BrewDoga, jakie dane mi było degustować (powiedziałbym, że drugi po Jack Hammer IPA). Wszystko tutaj świetnie gra ze sobą i idealnie wpasowuje się w styl – potężna goryczka i pełnia słodowa, wyczuwalne dodane owoce oraz intensywne aromaty. Pomimo swojej „ciężkości” trunek jest jednak wysoce pijalny i bardzo przyjemny w odbiorze. Zdecydowanie polecam! Ocena 9/10
Pozdrawiam, Łukasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz