Łączna liczba wyświetleń

środa, 12 marca 2014

Zastrzyk goryczy- Doctor Brew American IPA

Zapraszam na recenzję premierowego piwa od Doctor Brew, ich drugiej produkcji – tym razem uwarzyli American IPA, i tak też nazywa się ten wyrób. W Sunny Ale (piwo, od którego Panowie wystartowali działalność – opisane w początkach istnienia bloga) zauważyłem potencjał, więc byłem bardzo ciekaw, jak będzie wyglądać ciąg dalszy działalności „doktorów”. Przejdźmy do konkretów.

Podstawowe informacje o piwie (z etykiety):
Styl: American India Pale Ale
Ekstrakt: 16°
Alkohol: 6,2% obj.
Słody: Pale Ale, Pszeniczny, Karmelowy
Chmiele: Cascade, Galaxy, Magnum, Motueka
Drożdże: brak danych
IBU: 90
Szkło – Shaker

Etykieta: W identycznym układzie, jak w sunny ale: z przodu logo i nazwa browaru oraz piwa, na kontretykiecie wszystkie potrzebne informacje oraz marketingowa historyjka pokazująca, jakie to piwo jest świetne. Dziwnym jest, że na mojej butelce nie ma przyklejonej daty ważności (na egzemplarzu brata była). Całość fajnie stonowana i utrzymana w przejrzystej, czarno-czerwonej kolorystyce z białą czcionką. Kapsel czarny, czysty.

Piana: bardzo nikła, duże pęcherzyki, które prawie natychmiast znikają, kolor kremowy, lekko oblepia szkło

Barwa: ciemny bursztyn, piwo jest lekko mętne

Zapach: Z butelki aromaty cytrusów oraz żywiczno-leśne – bardzo przyjemne. Po przelaniu do szkła ponownie cytrusy, nuty leśne, mocno wyczuwalne wcześniej, ustępują nutom słodowym – chlebowym (chleb pszenny) i karmelowym. Aromaty coraz słabszy w miarę postępu degustacji – czasami pojawia się muśnięcie owoców tropikalnych i delikatna ziołowość.

Smak: Po pierwszym łyku wydaje się, że będzie dobrze – czuć smaki typowe dla chmieli – żywiczne, trawiaste i cytrusowe (grejpfruty). Tropików w smaku brak. Dalej niestety nie jest już zbyt fajnie. Wszechobecna goryczka, która ani nie jest wyczuwalna na takim poziomie, jakim sugeruje IBU, ani nie jest zbytnio przyjemna (a tak liczyłem na coś a’la Jack Hammer od Brew Doga…) – pozostawia niefajny posmak w ustach (tak jakby nie pochodziła od chmieli) – owa gorycz wyraźnie zdominowała smak. W drugiej kolejności wybijają się nuty słodów karmelowego oraz pale. I to by było na tyle odczuć smakowych. Chmieli, za które tak lubię Amerykę brak. Pojawia się lekka kwaskowatość i delikatny alkohol na finiszu. Piwo jest niskonasycone (przez to pijalne) i jakby oleiste, pod koniec staje się lekko męczące.

Podsumowanie: Jednym słowem: średni wyrób. Piwo daje się wypić i to nawet z przyjemnością – głównie dzięki aromatom, które wąchamy podczas degustacji, a są na plus i braku jakichś mocnych wad. W smaku jest jednak bardzo, bardzo średnio – brakuje mi porządnej (ale chmielowej! tzn. przyjemnej) goryczki, za którą tak polubiłem ten styl (Atak Chmielu był piwem, od którego zaczęła się moja przygoda z degustacją, a nie „żłopaniem” piwa) i jest wg. mnie jego podstawą. Ściągająca gorycz i dominacja słodów nad chmielami (powinno być to zbalansowane, ja nawet lubię kiedy to chmiele dominują) do mnie nie przemawia. Polecam jednak spróbować i wypracować sobie własną opinię – bo piwo ani bardzo złe, ani niepijalne nie jest. Moja ocena to 6/10.
Pozdrawiam, Łukasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz