Dzisiaj
postanowiliśmy
zrobić dzień Lambików, a więc do wieczornego meczu otwieram lambika od
Lindemans’a, na którego dosyć długo polowałem. W końcu udało się go
znaleźć w
jednym z krakowskich sklepów specjalistycznych. Jest to Oude Kriek
Cuvee Rene
Grand Cru – Kriek (czyli wiśniowy Lambic) w wersji takiej „vintage” –
nie jest
słodzony i z naturalnymi wiśniami. Skusiły mnie opinie jakoby był to
kwach,
tylko lekko przełamany wiśniowym aromatem, jednak nadal wytrawny
(„zwykły”
Kriek Lindemansa jest dla mnie zbyt słodki, tak jak pozostałe owocowe
lambiki) –
można powiedzieć, że coś takiego wyobrażam sobie po owocowym Lambicu.
Sprawdźmy, czy to piwo to to, na co czekałem. Zapraszam do lektury!
Piwo
zakupiono w: Skład Piwa i Alkoholi, Kraków ul. Czarnowiejska w cenie
28,9 zł za
butelkę 0,75l (bezzwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie (z etykiety):
Styl: Kriek
(Fruit Lambic)
Ekstrakt:
brak danych
Alkohol:
6,5% obj.
Słody: brak
danych
Chmiele:
brak danych
Drożdże:
dzikie drożdże spontanicznej fermentacji
Dodatki:
Wiśnie
IBU: brak
danych
Szkło –
firmowy kieliszek Lindemans
Etykieta:
Bardzo ładna, taka właśnie „vintage”. Kolor czerwono-czarny z żółtym ornamentem na przodzie. Z przodu różne
wzorki i ornamenty oraz nazwa i styl piwa logo browaru, a także
informacja o
zawartości alkoholu i o tym, że jest to piwo spontanicznej fermentacji.
Z tyłu
informacje o piwie w kilku językach (m.in. o tym, że piwo cały czas
„żyje” w
butelce i że użyto dzikich wiśni) oraz numer butelki (04550) i data
zabutelkowania (2012) – a więc ten Lambic leży już sobie ok. 2 lata. Kapsel i korek firmowe.
Piana: Niska
i średniopęcherzykowa. Szybko opada, ale pozostawia minimalny kożuch
przy
obwodzie szkła. Kolor to taki biało-różowy. Lacing słaby.
Barwa:
Ciemnorubinowa. Piwo jest lekko opalizujące.
Zapach:
Zarówno z butelki jak i ze szkła całkowita dominacja „końskiej derki” –
ten
aromat trzeba poczuć, żeby było wiadomo o co chodzi – przypomina on
świeżo
wygarbowaną skórę, ser pleśniowy oraz taki aromat chińszczyzny (coś jak
pędy
bambusa, kiełki soi). Na dalszym planie pojawia się lekka trawiastość
oraz nuta
wiśniowa – bardziej coś, jak liście, czy pestki wiśni, niż owoce.
Wyczuwalne
też lekkie akcenty siarkowości.
Smak: Jest
mocny kwas. Cechy charakterystyczne dla Geuze – dalej końska derka
(skóra, ser
pleśniowy, stary, przypsuty jasny chleb) do tego nuty cytrynowej
zaprawy do
herbaty, czy drinków. Wszystko przykrywane kwasem – bardzo przypomina 3
fonteinen Oude Geuze – jest tylko mniej „trawiasty” no i daje się
gdzieś w
oddali wyczuć nuty wiśniowe – w postaci czystego, kwaśnego soku z
niedojrzałych
jeszcze wiśni zebranych prosto z drzewa i niczym niesłodzonych.
Słodyczy jakiejkolwiek
brak – piwo bardzo wytrawne i momentami aż ściągająco kwaśne. Finisz to
nuta
skórki wiśni pozostająca na języku oraz oczywiście kwas, goryczki
właściwie
brak. Nasycenie średnie – pijalność też (ileż można się „zakwaszać”?).
Podsumowanie:
Klasyczna interpretacja prawdziwego, kwaśnego Lambika. Z tym, że
spodziewałem
się znaczących nut wiśniowych, a dostałem tak naprawdę Geuze z wiśniami
grającymi drugie skrzypce i zdominowanymi przez „końską derkę” i
ściągający
kwas. Słodyczy nie chciałem, nie spodziewałem się i jej nie ma – no ale
spodziewałem się przełamania „kwacha” przez owoce – tego też nie
dostałem.
Pomimo tego jest to dobry Lambik – jednak bardziej należy go
klasyfikować jako
Geuze, niż Fruit Lambic. Ocena to 7/10.
Pozdrawiam,
Łukasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz