Dzisiaj
zapraszam na recenzję znanego i wysoko cenionego przez piwną
społeczność
(patrząc choćby na ratebeer) piwa. Chimay – Tripel. Jest to klasyczny
belgijski
Tripel, bez żadnych „udziwnień”. Trunek jest dosyć szeroko dostępny –
ja go
jeszcze nie miałem przyjemności próbować, a dziś naszła mnie ochota na
piwo
belgijskie – stąd degustacja i recenzja. Wcześniej piłem Chimaya
niebieskiego w
wersji Grande Reserve i wspominam go dosyć dobrze, oczekuję więc
przyjemnego
piwa na wieczór. Sprawdźmy, czy ten Tripel się wstrzeli w moje
wyobrażenia na
temat tego stylu. Zachęcam do lektury!
Piwo
zakupiono w: Nie pamiętam gdzie, ale kosztowało około 9 zł za butelkę
0,33l
(bezzwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie (z etykiety):
Styl: Tripel
Ekstrakt: brak
danych
Alkohol: 8%
obj.
Słody: brak
danych
Chmiele:
brak danych
Drożdże:
brak danych
IBU: brak
danych
Szkło –
Trappist Glass
Etykieta:
Prosta, koloru żółtego ze złotymi akcentami i białymi napisami.
Znajdziemy na
niej nazwę piwa (będącą stylem), logo Chimaya oraz informację, że piwo
jest
produktem trapistów. Na kontrze informacje o piwie wraz z przybliżonym
składem
w trzech językach (w tym angielskim – niestety w moim wypadku angielska
wersja
zaklejona przez importera polską naklejką), a także info o zawartości
alkoholu,
sugerowanej temperaturze serwowania (6-8 st.C) oraz kontakt do browaru
i data
ważności. Kapsel firmowy, z żółtym logo.
Piana: Wysoka
i o kremowej konsystencji. Drobnopęcherzykowa z pojedynczymi średnimi
pęcherzami. Tafla w miarę równa, tworzy nieregularne „czapy”. Kolor
delikatnie
złamany biały. Średni lacing.
Barwa:
Złocista wpadająca w lekki pomarańcz. Piwo jest delikatnie mętne.
Zapach: Z butelki
wyraźna nuta przypominająca rodzynki oraz czerwone wino. Po przelaniu
do szkła
dominacja estrowych nut drożdżowych – takie „kompotowe” owoce oraz
dalej
wyraźne rodzynki. Są też akcenty kwiatowo-ziołowe oraz lekkie chlebowe
(jasny
chleb na drożdżach). Obecny także aromat ciastek z cynamonem, czy
innymi
słodkawo-ostrymi przyprawami.
Smak: Na
pierwszym planie połączenie nut winnych z drożdżowymi – jak półsłodkie
wino z
dodatkiem owoców (np. Sangria). Dalej pojawiają się słodkawe nuty
cukru, miodu,
karmelu oraz słodkich ciastek zbożowych. Jest nadal przyprawowość, ale
bardzo
delikatna oraz lekkie rodzynki. Na dalszym planie taka pszeniczna
"perfumowość" oraz ledwie wyczuwalny posmak bananów. Finisz to
minimalna, lekko cytrusowa kwasowość
i bardzo delikatna goryczka (ledwo wyczuwalna) oraz taka jakby „pusta”,
wytrawna nuta świeżych drożdży i lekki cukier. Alkohol niewyczuwalny w
smaku
i aromacie, ale delikatnie rozgrzewa.
Podsumowanie:
Dobre piwo. Balans w kierunku słodów ale z nutką świeżości –
zdecydowanie nie
czujemy „przesłodowania”. Wszystko jest tutaj dość delikatne, nic się
nie
wybija i nuty smakowo/aromatyczne zgrywają się
ze sobą. Trunek idealnie
wpasowuje się w to, czego oczekiwałbym od Tripla (belgijska „drożdżowa”
owocowość, pełnia słodowa i delikatna kontra oraz lekkie uczucie
rozgrzewania).
Chimay to klasyka – klasyka, którą polecam spróbować, jak ktoś jeszcze
tego nie
uczynił. Ten Tripel „tyłka nie urywa” i nie wnosi czegoś nowego do
moich
doświadczeń piwnych, ale na ocenę 7,5 zdecydowanie zasługuje.
Pozdrawiam,
Łukasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz