Dzisiaj
piękna pogoda – gorąco i bezchmurne niebo – a więc idealne będzie
lekkie,
orzeźwiające piwo. Niedawno premierę miał piąty już produkt browaru
kontraktowego Doctor Brew – American Witbier. Jest to tradycyjne,
belgijskie
piwo pszeniczne z dodatkami, jednakże w tym wypadku nachmielone
aromatycznymi,
amerykańskimi chmielami. Pierwszy raz próbowałem z beczki na Krakowskim
Festiwalu Piwa – chyba jednak coś było z nim nie tak, bo śmierdziało
kanalizacją. Opinie na temat wersji butelkowej są różne – ja liczę na
to, że
przynajmniej spróbuje konkurować z fantastycznym Viva la Wita od Pinty.
Nie
przedłużając niepotrzebnie wstępu zapraszam na recenzję!
Piwo
zakupiono w: Strefa Piwa, Kraków ul. Krowoderska w cenie około 7 zł za
butelkę
0,5l (bezzwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie:
Styl:
(American) Witbier
Ekstrakt: 11°
Alkohol:
4,8% obj.
Słody:
pszeniczny, pilzneński, płatki owsiane, płatki pszeniczne
Chmiele: Mosaic, Amarillo, Cascade
Drożdże: brak
danych
Dodatki: skórka
pomarańczy curacao, kolendra indyjska, skórka słodkiej pomarańczy
IBU: 33
Szkło –
wysoka szklanka do Weizenów
Etykieta: W
stylu, do którego przyzwyczaił nas Doctor Brew – bardzo fajna,
przejrzysta i
zawierająca metryczkę ze wszystkimi potrzebnymi informacjami na temat
piwa. Tym
razem czarno-biała kolorystyka przełamana jest jasnozielonymi
elementami. Z
przodu znajdziemy tradycyjnie logo i nazwę browaru oraz styl (będący
nazwą)
piwa. Jest też, jak zwykle, troszkę podkolorowana historyjka oraz data
ważności
i kontakt do browaru, w którym doktorzy warzą swoje wyroby. Kapsel
czarny,
czysty.
Piana: Bardzo
niska i średniopęcherzykowa. Szybko opada jednak pozostawia niski
kożuch do
końca degustacji. Kolor to minimalnie złamany biały. Słaby lacing.
Barwa:
Słomkowa przełamana jasnopomarańczowymi refleksami. Piwo jest mętne.
Zapach: Z
butelki wyraźne, odświeżające nuty cytrusowe (cytryna, pomarańcza,
grejpfrut)
oraz bardzo lekki akcent kolendry. W szkle dają się wyczuć lekka
zbożowość
(skórka jasnego chleba), płatki śniadaniowe oraz wytrawna, cytrynowa
świeżość.
Jest też lekka przyprawowość (kolendra) oraz nuty kwiatowo-ziołowe. Po
zamieszaniu trunku w szkle daje się wyczuć wyraźny aromat skórki
pomarańczowej
i delikatny bananowy.
Smak: Na
pierwszym planie cytrynowo-zbożowa odświeżająca nuta. Dalej wyczuwalne
akcenty
wytrawnych pomarańczy, lekkie kwiatowe oraz kwaskowo-gorzkawe nuty
chlebowe.
Obecna również minimalna kwiatowość. Finisz to niska, fajnie tutaj
pasująca
goryczka i pozostający przez chwilę, charakterystyczny posmak kolendry.
Balans
w kierunku słodów. Trunek wydaje się być lekko wodnisty. Piwo jest
średnio w
kierunku wysokiego nasycone i przez to orzeźwiające, odczuwalna także
gładkość
pochodząca od płatków owsianych – to razem składa się na niesamowitą
pijalność.
Podsumowanie:
Jest to moim zdaniem najlepszy wyrób doktorów jak do tej pory (na
festiwalu wersja
beczkowa po prostu musiała się utlenić albo keg był zainfekowany -
wybaczam).
Bardzo dobre, orzeźwiające i wpasowujące się w styl piwo – witbierowa „mydlaność” przełamana jest tutaj przyjemną
goryczką i cytrusowymi aromatami, co powiększa efekt odświeżenia w
stosunku do
klasycznego wita. Może trochę zbyt mało wyraziste – ale w końcu to
tylko
11-stka – można się było tego spodziewać. Pomimo tego wystawiam
zasłużoną,
wysoką ocenę 8/10 – brawo Doctor Brew – znacie się na pszenicy – czekam
na
pozostałe dwie!
Pozdrawiam,
Łukasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz