Na dzisiaj
Michał zaproponował dzień Black IPA. A jako, że to jeden z moich
ulubionych
styli, bez wahania przystałem na tę propozycję i odnalazłem jednego
przedstawiciela w moim zbiorze piw czekających do degustacji. Pod lupę
biorę
Black IPA z browaru Emelisse. Trunek ten jest dość wysoko oceniany
przez
internetową społeczność więc spodziewam się godnego reprezentanta
stylu.
Zapraszam na recenzję!
Piwo
zakupiono w: Przyszło w paczce z nagrodą od Pinty, kosztuje pewnie
około 15zł
za butelkę 0,33l (bezzwrotną).
Podstawowe
informacje o piwie (z etykiety):
Styl: Black IPA (Cascadian Dark Ale)
Ekstrakt:
17,2°
Alkohol: 8%
obj.
Słody: brak
danych
Chmiele:
brak danych
Drożdże:
brak danych
IBU: 60
Szkło –
Snifter
Etykieta:
Bardzo prosta, bez żadnych grafik czy rysunków. Czarna z białymi
napisami.
Znajdziemy na niej logo i nazwę browaru, nazwę piwa (będącą
jednocześnie jego
stylem) oraz przybliżony skład, a także informacje o ekstrakcie,
alkoholu,
poziomie goryczki i o barwie. Jest też data ważności i ostrzeżenie, że
piwo
zawiera gluten i nie powinno być pite przez kobiety w ciąży. Kapsel
czarny,
czysty.
Piana:
Średniowysoka, średniopęcherzykowa z pojedynczymi, większymi
pęcherzami. Szybko
opada pozostawiając niski kożuch. Kolor jasnobeżowy. Lacing średni.
Barwa: Mocno
ciemnorubinowa – widocznie wsypano za mało, albo wcale palonego
jęczmienia (Black
IPA raczej bywa czarna). Piwo jest bardzo minimalnie opalizujące
(nieomal
idealnie klarowne).
Zapach: Z
butelki wyczuwalna wyraźna, lekko kwaskowa, nuta czarnego,
pełnoziarnistego
chleba. Po przelaniu do szkła dominują nuty chlebowe, wytrawne
drożdżowe, a
także akcenty ciemnych, leśnych owoców (jeżyny, borówki) oraz lekka
paloność i
słodycz. Jest też zapach jakby płatków zbożowych (owsiane,
kukurydziane) i
minimalna czekoladowość wraz z kawą. Niestety obecna delikatna nuta
„metaliczno-maślana”.
Smak: Na
pierwszym planie jest leśna owocowość połączona z taką pumperniklową
zbożowością. Są także akcenty estrowe w postaci słodkich owoców
(truskawki, morele,
śliwki). Obecna również (momentami dość wyraźna) nuta alkoholu, ale nie
przeszkadza jakoś bardzo. Niestety brak kontry w postaci cytrusowej,
czy
ziołowej i odświeżającej chmielowości, za które tak lubię ten styl. W
ogóle
jest dość dziwnie – tak chlebowo-drożdżowo. Chmiele dają o sobie znać
jedynie
na finiszu – dając średnią, lekko zalegającą, „żywiczną” goryczkę.
Nasycenie
niskie – pijalność średnia przez alkohol i brak balansu oraz
przesłodowanie
(poza aftertaste, gdzie mamy obecną i wyczuwalną gorycz).
Podsumowanie:
Nie do końca „moja” interpretacja Black IPA. Ja lubię
czekoladowo-kawową pełnię
słodową balansującą z cytrusowo-ziołową żywicznością. Tutaj słody
zdominowały
to piwo – z tak dziwnym smakiem w Cascadian do tej pory się nie
spotkałem.
Jednakże wyrób ten zły nie jest (lekkie wady to minimalny „metal” i
chwilami
zbyt wysokie odczucie alkoholu) – jest po prostu średni. Otrzyma więc
ocenę
6/10 – nie zniechęcam, ani jakoś specjalnie nie polecam.
Pozdrawiam,
Łukasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz